O życiu i śmierci na wulkanach

W latach 70. erupcja Wielkiego Tolbachińskiego sprowadziła strumienie gorącego powietrza z popiołem do otaczającego lasu, który umarł. Ale teraz wulkany stopniowo osiedlają się z natury, nawet tam, gdzie, jak się wydaje, nie ma co jeść i nie rosnąć.

Pierwszym lokalnym mieszkańcem, z którym mogłem się bliżej poznać, był eurage. To lokalna nazwa amerykańskiego lub Beringa susła. Został zauważony trzy tuziny metrów od obozu i wpadłem w zasadzkę.

Suseł nie był bardzo przestraszony, ale też nie pozwolił się zamknąć. Udawał, że biegnie w interesach, ale nie odrywał oczu od dwunożnego prześladowcy.

Po drodze zjadłem lokalne kwiaty.

W końcu udało mu się doprowadzić go „do rogu” i zbliżyć się jak najbliżej.

Jak się później okazało, mamy nieśmiałego tubylca. W pobliskim obozie euragas biegały między namiotami i wyjęły z ich rąk pyszną ucztę.

Następnego ranka, niedaleko kuchni, udało mi się obserwować ciepłokrwistego mieszkańca księżycowych wzgórz. Mówią, że to pika.

Poza tym świat zwierząt był reprezentowany przez różne gatunki komarów, much i tych, którzy je żywią.

Z roślinności spotkały się małe trawy, aktywnie kwitnące nawet w sierpniu, mchy, a nawet grzyby.

Nie widzieli niedźwiedzi, chociaż kiedyś znaleziono ślady. Jednak na nagich wulkanach nie ma dla nich zbyt wiele jedzenia, z wyjątkiem tego, który chowa się w żelaznych skrzyniach, spryskuje puszkę w nosie lub pisze artykuły graficzne.

W ciągu dnia Big Udina otworzyło się na krótko.

A następnego ranka Sharp Tolbachik.

Księżyc

I Tolbachik

Następnie nadszedł czas podróży w kierunku Pietropawłowska, ale najpierw czekaliśmy na helikopter, Martwy Las i poligon Łunochod.

W 1974 roku, kiedy Tolbachik rozpoczął erupcję, grupa geologów poleciała na wulkan, aby obserwować ten proces. Nie spodziewali się wybuchu na dużą skalę, więc usiedli zbyt blisko. Kiedy erupcja nabrała siły, zdali sobie sprawę, że nadszedł czas na ewakuację, ale nie mieli czasu. Ashes ocenił silnik śmigłowca Mi-2, na który przybyli wulkanolodzy, a urządzenie spadło. Na szczęście nie mieli czasu latać wysoko i nikogo nie skrzywdzono.

Helikopter został pochowany pod skałą wulkaniczną, aw pobliżu wyrósł gigantyczny stożek tufu. Ogon samochodu stał się lokalną atrakcją, przypominając, że żarty są złe z wulkanem.

Na równinie wokół wulkanu często można znaleźć stożki wtórne, które powstały w wyniku niewielkich przełomów gazów wulkanicznych i lawy. Na podstawie ilości roślinności na każdej z nich łatwo jest ustalić, która jest starsza, a która młodsza.

Ale w latach 70. doszło do erupcji szczeliny, gdy strumienie gazu, popiołu i tufu zaczęły wybuchać w wyniku pęknięcia skorupy ziemskiej o długości około 30 km. Tak więc w ciągu kilku miesięcy wyrósł grzbiet malowniczych szyszek, który jest obecnie aktywnie badany przez turystów i usuwany z kosmosu.

Na tym zdjęciu Tolbachik jest w prawym dolnym rogu, seria stożków wybuchu szczeliny przechodzi w prawy dolny róg:

Pomimo obfitości roślinności lokalne krajobrazy nie straciły uderzającego podobieństwa do księżyca. Wpływają na to podobne procesy formacyjne.

Kolejnym przystankiem po helikopterze jest Dead Forest.

Teraz nie jest już tak martwy, ale szkielety drzew zabitych przez wielką erupcję Tolbachinsky'ego pozostają na swoich miejscach. Lokalni przewodnicy starają się, aby turyści nawet nie przetwarzali suchych gałęzi w ogniska, aby zachować niezmienioną atmosferę i wygląd Martwego Lasu.

W końcu dotarliśmy na wysypisko radzieckich łazików księżycowych i łazików.

Testy kontynuowano tutaj po wyprawie Lunokhod-1 i -2, Związek Radziecki przygotowywał się do wysłania łazików planet na Marsa i Wenus, dlatego konieczne było stworzenie maszyn, które byłyby fantastyczne pod względem właściwości terenowych.

I oni je stworzyli.

Podwozie zostało opracowane przez przedsiębiorstwo VNIITransmash z Leningradu. Nawet po zakończeniu programu testowego baza na zboczach Tolbachika zachowała nazwę „Leningradka”.

Niestety został zniszczony przez erupcję w 2012 roku. Strumienie lawy, które rozciągają się na dziesiątki kilometrów, nie pozostawiają nic z lekkich drewnianych konstrukcji.

Pozostaje nam tylko Księżyc, który wciąż jest gotowy na przyjęcie nowych maszyn testowych w celu przygotowania ich do eksploracji kosmosu.

Wyjście Tolbachińskiego zakończyło się fotograficzną panoramą lawy, która była głęboko osadzona w lokalnym lesie.

Spotkanie żywych i umarłych zakończyło się remisem.

I nasza podróż trwa.

Obejrzyj wideo: Relacja o śmierci klinicznej żołnierza batalionu "Parasol" Janusza Brochwicz-Lewińskiego (Kwiecień 2024).

Zostaw Swój Komentarz