Mieszając kultury i migrantów skorzystaj: Historia Malajskiego Georgetown

Dzięki brytyjskiej przeszłości kolonialnej i wieloetnicznej populacji na malajskiej wyspie Penang powstało autentyczne środowisko kulturowe, a włączenie historycznego centrum Georgetown na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jeszcze bardziej zwiększyło zainteresowanie podróżujących w największym mieście Malezji po stolicy.

Kilka stuleci temu, w miejscu rozwijającego się obecnie centrum gospodarczego i turystycznego, było tylko kilka wiosek rybackich, a nieprzenikniona dżungla pokrywała bagienną wyspę. Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, która pod koniec XVIII wieku wysłała kapitana Francisa Lighta w celu nawiązania stosunków handlowych w regionie, przyczyniła się do losu Penang. Po uzyskaniu wsparcia sułtanatu Kedah, który popadł w zapomnienie, i otrzymał wyspę Penang w zamian za patronat i wsparcie wojskowe, kapitan założył fort i założył osadę portową, nazywając ją Georgetown na cześć króla Jerzego (Jerzego) III.

Światło ustanowiło zasady handlu bezcłowego, dzięki czemu nowo powstałe miasto stało się kluczowym portem w regionie. Szybko rozwijająca się Georgetown pilnie potrzebowała siły roboczej, co nieuchronnie doprowadziło do fali emigrantów, głównie z południowych prowincji Chin. Czy widziałeś kiedyś Chińczyka, który podróżuje sam? Bardziej prawdopodobne jest wyjątek niż reguła. W poszukiwaniu lepszego życia Chińczycy przenieśli całe rodziny i wioski, a po osiedleniu się zabrali całą rodzinę na wyspę. Będąc przedsiębiorczymi od urodzenia, osadnicy nie tylko stali się robotnikami w porcie, ale także próbowali założyć własną działalność gospodarczą, otwierając sklepy i przedsiębiorstwa oraz biorąc bezpośredni udział w życiu komercyjnym regionu.

W mentalności Chińczyków niewiele się zmieniło przez lata. A teraz w każdym mieście, gdzie masowo chodzą, prędzej czy później powstaje Chinatown. Mieszkańcy Królestwa Środkowego nigdy nie starali się asymilować z otaczającą rzeczywistością i nieśli ze sobą kulturę, obyczaje i wierzenia. Brytyjczycy z roku na rok przyglądali się powiększającej się społeczności chińskiej na Penang i nie ingerowali w samorząd, dopóki nie pojawiły się problemy.

Migranci zjednoczyli się w klanach, Kongsi, na gruncie rodzinnym i pomogli przybyszom w mieszkaniu i pracy. Nic dziwnego, że między klanami rozpoczęła się na wpół kryminalna walka o strefy wpływów, prowadząca do wojny domowej z masowymi bitwami i zamieszkami na ulicach. Dopiero wtedy rząd brytyjski zdał sobie sprawę, że u jego boku głowy klanów rozpoczęły tajne działania, stając się władcami cienia wyspy.

Architektura historycznego centrum Penang to mieszanka kolonialnych stylów brytyjskich i chińskich. Domy są niszczejące, spleśniałe, powoli i rzadko odnawiane, wokół nich rosną nowoczesne wieżowce. UNESCO nie mogło pominąć unikalnego dziedzictwa kulturowego, które zachowało się w XVIII-XIX wieku, i umieściło ten obszar na liście światowego dziedzictwa UNESCO, co w zasadzie nie jest zwykłym wydarzeniem dla regionu Azji Południowo-Wschodniej.

Potomkowie tych pierwszych migrantów i nowych imigrantów nadal handlują na parterze do dziś. Rozwój gospodarczy Georgetown i całego stanu Penang przyciąga na wyspę Malezyjczyków z innych regionów kraju. A na drugich piętrach znajdziesz tanie, ale skromne mieszkanie, na które jest zapotrzebowanie głównie wśród turystów.

W Georgetown w zasadzie możesz łatwo znaleźć obudowę na każdy gust i rozmiar swojego portfela. Nie brakuje też nowoczesnych hoteli, które bardzo starają się zadowolić Europejczyków, Amerykanów i Australijczyków, tylko większość z nich znajduje się poza historycznym centrum. Zatrzymaliśmy się na kilka nocy w jednym z niedawno otwartych hoteli, a dziewczyny w recepcji ubrane na czarno lub granatowo i ubrane w peruki srebrno-jesionowe przypominały ekipie filmu z filmu Piąty element. Rozejrzeliśmy się wokół, aby zobaczyć, czy administrator lamparta wyskoczy zza rogu, jak bohater Chris Tucker. Jeśli chcesz mieszkać w Georgetown ze stylem, zarezerwuj wcześniej jeden z niewielu pokoi w zabytkowej Blue Mansion, której właścicielem jest bogaty kupiec Cheong Fatt Tze. Ściany indygo są ukryte za wysokim płotem, a nieproszeni goście będą mogli wjechać na terytorium tylko 3 razy dziennie, w ramach wycieczki, w której udział również należy zachować z góry. Do rezydencji dotarliśmy dopiero po południu i spoczęliśmy na zamkniętej bramie, a minister od niechcenia rzucił: „Przyjdź jutro”. Nie można było zobaczyć luksusowych, odrestaurowanych wnętrz rezydencji, w których kręcono wiele filmów, ale kupiec przyniósł najlepsze materiały do ​​swojego domu.

Klany Penang wzbogacały się i budowały duże domy klanowe jako centra wschodzących społeczności. Cheah Kongsi to jeden z największych domów klanów Penang, łączący elementy architektury chińskiej, malajskiej i europejskiej.

Na ulicach Georgetown znajduje się całkiem sporo świątyń, głównie chińskich, sąsiadujących z domami klanów. Dokładne scharakteryzowanie i opisanie wierzeń Chińczyków jest dość trudne, animistyczne wierzenia w duchy natury, kult przodków oraz cześć różnych bogów-patronów i demonów z konkretnej prowincji lub miejscowości, z której przybyli do Penang migranci z południowych regionów Cesarstwa Niebieskiego, nałożyli się na buddyzm i konfucjanizm.

Kiedyś w kolorowej świątyni klanu z rzeźbionymi kolumnami, znaleźliśmy jedną z ceremonii religijnych. W powietrzu unosił się zapach pieczenia, zmieszany z aromatem tlącego się kadzidła. W pobliżu skrzyżowania górowała góra papierowych ozdób, po chwili płonąc i ogrzewając już ciepłe powietrze Penang. Turyści oddalili się od świątyni, unikając latających popiołów.

Poświęć trochę czasu, aby odwiedzić co najmniej kilka świątyń klanowych miasta. A jeszcze lepiej, tak jak my, udaj się do najbardziej niezwykłej świątyni na wyspie - Świątyni Najwyższej Błogości, Kek Lok Si, znajdującej się na przedmieściach. Tam masz gwarancję spędzenia kilku godzin.

Jeśli mówimy o świątyniach Georgetown, nie mieliśmy czasu, aby dostać się do świątyń buddyjskich birmańskich i syjamskich. Tak więc ceremonia w chińskiej świątyni klanu z ministrami w tradycyjnych strojach, śpiewem i rytualnym ogniskiem na środku ulicy stała się prawdziwym prezentem.

Pomijając wydarzenia obu wojen światowych, zauważam, że Brytyjczycy opuścili Penang dopiero w latach 50. ubiegłego wieku, przenosząc wszystkie terytoria do nowego niepodległego państwa - Malezji. I 1 stycznia 1957 r. Królowa Elżbieta II nadała George Town status miasta i przez następne 15 lat pozostał jedynym miastem w Malezji, dopóki nie uzyskało statusu miasta Kuala Lumpur, obecnej stolicy.

Dość dużo czasu spacerując po Georgetown, poświęciliśmy się poszukiwaniu sztuki ulicznej, która stała się jedną z głównych atrakcji i elementów miasta przyciągających turystów. Rysunki artystów organicznie wpasowują się w środowisko miejskie: aby je zobaczyć, będziesz musiał nie tylko wędrować ulicami historycznego centrum i jego obrzeżów z dostępną mapą, ale także czasem wchodzić na podwórza hoteli lub kawiarni. Nie wszystkie rysunki należy ściśle przypisywać konkretnie sztuce ulicznej, niektóre z nich są tylko elementem wystroju, nie tracąc przy tym swojej autentyczności i artyzmu.

Na dodatek, wieloaspektowy smak Georgetown jest również uwielbiany przez koty.

Natknęliśmy się na sklepik z kawą, którego produkty są całkowicie poświęcone wąsatym i tailed: magnesy, figury, koszulki, torby, talerze - wszystkie z pieczęciami.

Na jakich obrazach nie są tutaj przedstawione. Cena wynosi od 45 ringgitów (~ 620 rubli) za taką kawę, ładny odpylacz.

Poobijane ściany domów z łuszczącą się farbą z wilgoci wyglądają niezwykle teksturowane. Gdyby nie zaparkowane motocykle i samochód, dom za płotem pochłonąłby dwór teraz opuszczony i mitycznie spowity, w którym wędruje duch byłego właściciela.

Co jeszcze może przyciągnąć turystów Georgetown? Ponieważ wyspa Penang historycznie służyła jako baza Brytyjskiej Marynarki Wojennej i Kompanii Wschodnioindyjskiej, która prowadziła handel między Chinami i Indiami, nie mogło to prowadzić do napływu imigrantów z Hindustanu. Grupa etniczna Chulii, malezyjskich Indian, głównie tamilskich, stanowi 1/10 populacji Georgetown.

Niektórzy potomkowie tych pierwszych osadników mieszkają na niewielkim obszarze Małych Indii. "Brzmi tu muzyka ludowa, pachnie przyprawami, a złota biżuteria i biżuteria lśni z witryn sklepowych. Kup jedwabne sari lub udaj się do astrologa? Zdecydowanie tu jesteś.

Podobnie jak podobna dzielnica Singapuru, Penang „Little India” jest daleki od prawdziwych Indii - wszystko tutaj wygląda zbyt sterylnie, zbyt turystycznie, szczególnie w ciągu dnia.

Wieczorem okolica ożywa: zapalone światła, pikantne indyjskie jedzenie szczekają w otwartych kuchniach restauracji, dodaje się głośną muzykę, która sprawia, że ​​chcesz tańczyć. Szkoda, że ​​drugiego wieczoru na wyspie pobiegliśmy do hotelu, aby poczekać na ulewę i nie udało mi się zrobić wieczornych ujęć z Little India.

Będąc w centrum, w okolicy Małych Indii, nie przechodź obok hinduskiej świątyni Sri Mariamman. W 1801 r. W tym miejscu znajdowało się małe sanktuarium, w którym przyjeżdżali ludzie, aby wykonywać pudże i czcić boginię-matkę Mariamman, Tamilów i Hindusów z południowych regionów Indii. Datę budowy świątyni uważa się za 1833 r., Jednak na podstawie której została wzniesiona, która stała u podstaw powstania najstarszej świątyni hinduskiej na Penang, pozostaje niejasna. Oprócz tego, czy mogą tam przebywać turyści, świątynia jest otwarta rano, a wieczorem znaleźliśmy zamknięte drzwi i już nie wróciliśmy.

Nasza podróż do Malezji i Singapuru okazała się bardzo aktywna, często zmienialiśmy lokalizacje, a lecąc z Penang na plaże Langkawi, zdaliśmy sobie sprawę, że chociaż musimy tu pojechać na północ wyspy, fajnie byłoby kiedyś wrócić do Georgetown, łącząc Kolonialne dziedzictwo kulturowe, wiele różnych tradycji i religii, a także europejskie życie codzienne z przytulnymi kawiarniami i sklepami.

Aby mieszkać w mieście przez kilka dni, jedź do odległych świątyń buddyjskich, przejdź do „Niebieskiej rezydencji”, chodź do wiosek klanowych na nabrzeżach wzdłuż wybrzeża, wędruj ulicami historycznego centrum, napij się koktajli i napij się kawy z rogalikami w hipsterskich lokalach gastronomicznych, które są tu świetne wielu Nawiasem mówiąc, w zeszłym roku Georgetown znalazło się na liście 10 miast świata polecanych do odwiedzenia według Lonely Planet i stanęło na równi z Bombajem, Manchesterem, Quito, Dublinem, Rotterdamem i innymi. Jest tu coś do zrobienia i to nie przypadek, że freelancerzy z Georgetown wybrali jedno ze swoich zimowych miejsc.

Zostaw Swój Komentarz