Karabash jest najbrudniejszym miastem w Rosji

Post został napisany z powodu okropnego nastroju. Kraj w głębokim kryzysie, po którym następuje nieuchronny wstrząs wtórny, jest chaosem w życiu. No cóż, przejdę bezpośrednio do wyjątkowo ponurego postu o przemysłowym mieście Karabash, które odwiedziłem we wrześniu 2014 roku.

Wybrane nadużycia dla kierowcy autobusu, szubienica związana z huśtawką na placu zabaw, trudno oddychać powietrzem i prawie całkowity brak ludzi na twarzach - tak oto spotkało nas najbrudniejsze miasto w Rosji i na całym świecie (wg UNESCO). Tutaj miałem okazję spędzić 2 ciekawe dni, aby jak najlepiej wykorzystać lokalny smak.

Czasami trudno będzie ci uwierzyć, że zdjęcia zostały zrobione na Ziemi, a nie na Marsie. Ogólnie proponuję zanurzyć się ze mną w świecie dekadencji.

Zdjęcie: Anton Voronin

Postanowiwszy zmienić sytuację, ja wraz z brock_msc i zainteresowanym współpracownikiem brock_msc postanowiliśmy udać się do łona rosyjskiego przemysłu - Czelabińska, zamiast zwykłych alpejskich łąk i malowniczej przyrody. Ta decyzja była dla moich przyjaciół bardzo zaskakująca, ponieważ praktycznie wcześniej nie jeździłem do Rosji. Pominąłem szczegóły tego, jak próbowali mnie obrabować podczas podróży, jak stopniowo popadłem w diametralnie przeciwne zachowanie mieszkańców Czelabińska i doszedłem do rzeczy - naszym celem było Karabash, miasto znane z trudnej sytuacji ekologicznej, usychające na naszych oczach. Będąc nadal „na brzegu”, poprosiliśmy znajomych, którzy mieszkają w pobliżu, aby pokazali nam miasto i jego najciekawsze miejsca. Taką osobą okazała się Sasha - niezwykle spokojny i rozsądny facet, który postanowił z przyjemnością oprowadzić nas po mieście i jego okolicach. Karabash spotkał nas obrzydliwą pogodą, która jeszcze bardziej zanurzyła nas w atmosferę dekadencji. Pierwszym przystankiem była tzw. „Łysa Góra”, której szczyt wieńczy ogromny 15-metrowy krzyż.

Gdy zbliżyliśmy się do krzyża, trzepotało z niego kilka kruków, które swoimi skrzekami przecinały martwą ciszę miażdżącego miasta. A oto przyczyna samego zanieczyszczenia - roślina Karabashmed, która zanieczyściła ten obszar od 1910 roku.

Z emisji i odpadów na sąsiednich gruntach nic nie rośnie. Jeśli silne emisje z rośliny są przenoszone przez wiatr w naszym kierunku, wówczas znacznie trudniej będzie oddychać. Liczba ludności gwałtownie spada każdego roku, a mieszkańcy mają bardzo wysokie ryzyko zachorowania na raka płuc.

Następnie zorganizowaliśmy promenadę wokół miasta do samej fabryki. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Jeśli Hollywood chce nakręcić postapokaliptyczny film, może to zrobić tutaj.

Staw Karabash jako pierwszy wchłania brudne odpady. Smutny widok.

Na dachu opuszczonego apartamentowca postanowiliśmy urządzić piknik od strony drogi z widokiem przemysłowego giganta. Przez cały czas nie pozostawiałem wrażenia, że ​​jestem w świecie „Stalkera”.

Poziom żelaza w lokalnych zbiornikach wodnych jest 500 razy wyższy niż normalnie, nadając wodzie kwaśny wygląd.

Niedaleko rośliny znajduje się małe podwórko z widokiem na roślinę.

Tutaj praca jest w pełnym rozkwicie, a na niebezpieczne warunki pracy pracownicy otrzymują zasiłki.

Po chwili teleportujemy się na Marsa. Po co wydawać dużo pieniędzy, mieć zdrowie koni, aby zaorać przestrzeń, skoro można to zrobić znacznie taniej i szybciej? Spalona i od dawna martwa ziemia straciła już wszelką nadzieję, że sytuacja się zmieni.

Krajobraz, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Byłem jednak moralnie przygnieciony zaskakująco ponurą atmosferą tego miejsca.

Rzeka Sak-Elga słynie z obecności całego układu okresowego w swoich wodach i czerwono-żółtego koloru. Woda jest nasycona żelazem, ryby już dawno zniknęły.

Analog Prypeci Czerwonego Lasu - zamiast drzew pozostały tylko konopie. Nic tu nie rośnie.

Potem pojawiły się kłopoty: jak na ironię zgubiłem kartę flash i wróciliśmy tu następnego dnia. Ku naszemu zdziwieniu znaleźliśmy słoneczną pogodę. Karabash wyraźnie się zmienił i stał się nieco bardziej przyjazny.

Po raz kolejny postanowiliśmy udać się w miejsca chwały wojskowej - zaczynaliśmy od krzyża.

Zachodzące promienie słońca wesoło oświetlały zmarszczki rośliny, a teraz patrzą na emisje i wyobrażają sobie, jak to jest być w tej chmurze.

A z drugiej strony - piękno! Bezgraniczna, niesamowita rosyjska natura. To tak, jakby zmutowane zanieczyszczenie nie śpi gdzieś w pobliżu.

Cudownie zachowana roślinność ostatnich sił próbuje przetrwać.

Mieszkańcy ułożyli frazę „Ocal i ocal” białymi kamieniami. Bardzo symboliczne dla takiego miasta.

Roślina odbija się w stawie, a tymczasem zbliżamy się do hałdy.

Zachód słońca był na naszych piętach i usiedliśmy na szczycie, by patrzeć, jak dzień umiera.

Piekło przyszło na ziemię, ale tamtej trójce się nie spieszy.

Następnie postanowiliśmy zorganizować symboliczną sesję zdjęciową - siedzę w masce gazowej i kombinezonie przeciwchemicznym na tle rośliny, jakby sugerować, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia. Cały ból narodu rosyjskiego odbija się w moich oczach.

A ja wystrzeliłem płomień, tylko chłopaki nie mogli go zastrzelić. Zdjęcie nazywa się „Ekoturystyka”.

Ogólnie podobała mi się ta podróż i sprawiłem, że pomyślałem, że miejsce, w którym mieszkam, może nadal wydawać się rajem w porównaniu z tym, co widziałem. Świetna okazja, aby pomyśleć o tym, jak nasza planeta zmierza w kierunku końca. Po tym, przyszłość ludzkości wydaje mi się beznadziejną dystopią, w której nie ma miejsca dla żywych stworzeń i roślinności.

Zostaw Swój Komentarz