Szwedzcy naukowcy spędzili noc na przełęczy Dyatlov i zdali sobie sprawę, jakie zjawisko zabija ludzi

Pod koniec stycznia 59 roku Igor Dyatlov, praktycznie absolwent Politechniki, udał się z kilkoma turystami na wędrówkę po Uralu. Przez kilka tygodni musieli pokonać około trzystu kilometrów na nartach i wrócić do wioski Vizhay. Jednak ich trasa została przerwana w zupełnie innym miejscu i w najbardziej tragicznych dla nich okolicznościach. Grupę znaleziono martwą w okolicy Mount Holutchahl.

Od tego czasu dyskusja o możliwym rozwoju wydarzeń, które doprowadziły do ​​śmierci ludzi, nie kończy się. Jednak punkt widzenia, który można nazwać jedynym prawdziwym, nie pojawił się - scena incydentu wyglądała zbyt dziwnie, a śledztwo nie pozwoliło ustalić zbyt wielu nieznanych zmiennych. Niemniej jednak nadal pojawiają się hipotezy dotyczące przyczyn śmierci turystów i ich przewodnika. Tym razem naukowcy ze Szwecji przedstawili swój punkt widzenia.

Na początku tego roku postanowili powtórzyć trasę, którą wędrowali zmarli podróżnicy, i wyciągnęli bardzo interesujące wnioski. Po dotarciu do tego bardzo niefortunnego miejsca Szwedzi zauważyli, że warunki klimatyczne zaczęły zbliżać się do skrajności: temperatura spadła poniżej 40 stopni, a siła wiatru wielokrotnie wzrosła.

Podczas wyprawy naukowcy doszli do wniosku, że tak zwany „opadający” wiatr stał się przyczyną tego, co stało się z grupą Dyatlov. Jest to raczej rzadkie zjawisko, ale bardzo przerażające i niebezpieczne. Może się zdarzyć, gdy temperatura medium zacznie gwałtownie spadać. W rezultacie powietrze u szczytu lodowca jest ściśnięte i pędzi z ogromną prędkością wzdłuż stoku do ziemi. Rekordowa prędkość tego kataklizmu została zarejestrowana w Szwecji i wyniosła ponad 80 metrów na sekundę. Tego przełomowego dnia na przełęczy Holatchahl „spadający” wiatr mógł spadać na ludzi, opadając z prędkością 30 metrów na sekundę. To tłumaczy położenie zmarłych i stan ich ciał, ponieważ w takim momencie człowiek czuje się tak, jakby ktoś uniósł go w powietrze i zaczął trząść się z niewiarygodną intensywnością - około tysiąca wstrząsów w 60 sekund!

Oczywiście jest to jeszcze jedna możliwa teoria, a niektóre pytania pozostają nawet z podobnym wyjaśnieniem wydarzeń.

Obejrzyj wideo: Rak prostaty - testować czy nie? TVP Info, (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz