Jak żyją Tadżykowie w swojej ojczyźnie

Jeśli na chwilę zapomnisz o obrazach Ravshana i Dżhamszuta, mocno zakorzenionych w rosyjskiej masowej świadomości, i pomyślisz o pytaniu „Kim oni są, Tadżykami?”, To większość Rosjan będzie miała taką samą odpowiedź. Spróbuję zgadnąć. Tadżykowie to imigranci z Tadżykistanu pracujący w Rosji jako pracownicy migrujący na budowach, handlowcy na straganach, plakaty reklamowe, mechanicy samochodowi w garażach, sprzątacze ulic i kierowcy minibusów. Tadżykowie mieszkają w zaniedbanych pokojach wieloosobowych, w piwnicach, w ciasnych wynajętych mieszkaniach stu osób lub gorzej, w opuszczonych domach ...

Wszystko to, może tak. Dzisiaj chciałem porozmawiać o czymś innym. Przejdźmy do odległego, gorącego Tadżykistanu i zobaczmy, jak żyje rodzina najzwyklejszego gościa, Davladbka, który pracuje jako spawacz na budowie w Jekaterynburgu dziewięć miesięcy w roku i wysyła pieniądze do swojej ojczyzny na utrzymanie swojej rodziny.

Tutaj warto wyjaśnić, że sprawa miała miejsce w październiku 2014 r., Kiedy rubel był już tańszy, ale nie tak szybki.

Zabrakło nam wody. Rzeka Panj była głośna i bulgotała w pobliżu, ale jej wody były zbyt błotniste. Poza tym powiedziano nam, że lepiej nie zbliżać się do rzeki - w końcu granicy z Afganistanem.

W małej wiosce zatrzymaliśmy się w niepozornym i jedynym sklepie, mając nadzieję, że uda nam się znaleźć przynajmniej trochę wody na sprzedaż. Ale sklep sprzedawał wszystko źle - dywany, materace i kurpachi. Wciąż sprzedawany proszek do prania i pasta do zębów, ale nie było wody. Za kontuarem stała i zawstydzona, spuszczając czarne oczy, około trzynastoletnia dziewczyna, która bardzo słabo mówiła po rosyjsku.

Mieliśmy taki dialog:

- Gdzie możesz kupić wodę pitną w swojej wiosce?

- Woda jest możliwa, strumień - a dziewczyna pokazała rękę gdzieś na północnym wschodzie.

To jest całkiem logiczne. Wody nie można sprzedawać, ponieważ istnieją potoki górskie. Czego nie zgadliśmy od razu?

- Czy masz jadalnię lub kawiarnię, w której możesz zjeść?

- Do jedzenia? Możesz! Tata przyjdzie jeść!

Co więcej, wydarzenia dnia rozwinęły się zgodnie ze scenariuszem starego dobrego żartu: „Nie masz drinka, w przeciwnym razie po prostu chcesz nie mieć miejsca na noc ...”

Dziewczyna pewnie poprowadziła mnie przez bramę na podwórze. Szła i cały czas się rozglądała, uśmiechając się nieśmiało i jakby bojąc się, że przestanę za nią podążać. Przeszliśmy przez ogrody, pole z ziemniakami, duży parking z rowem i stary UAZ pod drzewem. Na końcu dużej działki, która była większa niż standardowe boisko do piłki nożnej, parterowy dom został bielony.

Dziewczyna poszła do domu i zadzwoniła do ojca rodziny - Davladbek Bayrambekov. Davladbek mówił dobrze po rosyjsku, więc nasza rozmowa rozpoczęła się tradycyjnie:

- Gdzie jesteś z Moskwy, w którym regionie? Poszedłem na Plac Czerwony, pamiętam, że było zimno.

Warto zauważyć, że dorośli tadżyccy mężczyźni, z którymi wszędzie rozmawialiśmy, przynajmniej raz odwiedzili Moskwę i gdzieś pracowali. Absolutnie wszystko! Statystyki są w stu procentach. To znaczy, byli naszymi gośćmi, nawet jeśli nie słyniemy z gościnności. A my nie.

Spotkaliśmy się, zaczęliśmy rozmawiać o naszej podróży i szukaliśmy wody w wiosce w sklepie. Davladbek zaśmiał się, zaprosił nas do domu na herbatę i wyjaśnił, że nie musimy już iść tego dnia dalej, ponieważ jego żona już przygotowuje obiad, a po obiedzie pogoda się pogorszy i będzie padać. A spanie w namiotach w deszczu to wątpliwa przyjemność.

Oczywiście zgodziliśmy się na herbatę, ale uprzejmie odmówiliśmy pozostania na noc, powołując się na duże opóźnienie w harmonogramie podróży.

Po naszej podróży mogę odpowiedzialnie oświadczyć, że Tadżykowie są bardzo gościnnymi ludźmi. W Rosji różnią się one całkowicie od tych w domu. W Moskwie ci spokojni i czasami zapchani faceci zachowują się ciszej niż woda, niżej niż trawa, ale w domu jest zupełnie inaczej - gość jest dla nich zawsze wielką radością. Każdy właściciel domu uważa za swój obowiązek przyjęcie i wyśmienitą obsługę gościa.

Każdy dom ma dużą salę mehmonhon, zaprojektowaną specjalnie do przyjmowania gości. Organizowane są tu również uroczystości rodzinne i wesela.

Na podłodze leży obrus - dostarkhan. Herbata odgrywa ważną rolę podczas świąt. Wylewa jego najmłodszego mężczyznę. Piją, jak to jest w zwyczaju, z miski, którą należy brać tylko prawą ręką, a lewą należy trzymać po prawej stronie klatki piersiowej.

Ciekawy fakt - pierwsza miska dowolnego napoju nie jest nalewana przez kogoś, ale przez niego samego. Wszystko to jest zwyczajem, aby inni upewnili się, że napój nie zawiera trucizny. W zwykłym codziennym życiu najstarszy z rodziny bierze pierwszy posiłek, ale gdy gość jest w domu, honor ten jest przyznawany gościowi.

Tadżykowie siedzą na podłodze, przykryci pięknymi dywanami i materacami wypełnionymi bawełną lub bawełną, które nazywane są kurpuchi. Zgodnie z ich zasadami nie możesz siedzieć z nogami wyciągniętymi do przodu lub na bok. Kłamstwo też jest nieprzyzwoite.

Portret młodego Davladbka podczas służby w armii radzieckiej.

Główną komórką tworzącą człowieka jest rodzina. Rodziny tadżyckie są duże, średnio od pięciu do sześciu lub więcej osób. Dzieci są wychowywane w posłuszeństwie i szacunku dla starszych i rodziców.

Na obszarach wiejskich dziewczęta nie kończą więcej niż osiem klas. Rzeczywiście, zgodnie z tradycją, kobieta zasadniczo nie musi być wykształcona. Jej misją jest być żoną i matką. Dla tadżyckich dziewcząt bycie „re-sid” jest bardzo przerażające i haniebne. Nie zawarcie małżeństwa na czas jest gorsze niż najgorszy koszmar.

Tylko kobiety wykonują prace domowe. Dla mężczyzny wykonywanie takiej pracy jest haniebne. Zgodnie z utrwaloną tradycją przez pierwsze sześć miesięcy młoda żona nie może opuścić domu męża i nie może odwiedzić rodziców.

Zaczęliśmy rozmawiać przy herbacie. Davladbek powiedział, że Tadżykowie kochają Rosjan, a Rosjanie traktują ich dobrze. Potem zapytaliśmy o pracę. Okazuje się, że w górskich wioskach Tadżykistanu nie ma żadnej pracy za pieniądze. Cóż, z wyjątkiem lekarzy i nauczycieli, choć ich pensje są absurdalne. Każdy lekarz i nauczyciel ma własny ogród i trzyma bydło, aby wyżywić swoją rodzinę - inaczej nic. Aby jakoś żyć, wszyscy dorośli mężczyźni idą do pracy na „kontynencie”.

Więc płynnie przeszliśmy do tematu mechanizmu dostarczania zaproszonych pracowników do Rosji. W końcu cała populacja mężczyzn w słonecznym kraju nie może zabrać nas do pracy, gdy nie ma pieniędzy nawet na bilet ...

Davladbek powiedział nam o „firmie”. Przedstawiciele dużych „firm” (których nie rozumieliśmy dokładnie) regularnie przyjeżdżają do wszystkich wiosek, nawet tych najbardziej odległych, którzy rekrutują przedstawicieli różnych zawodów do pracy w Rosji. Każdy kandydat podpisuje umowę. Następnie te same „firmy” wysyłają Tadżyków do Rosji po pieniądze i organizują ich do pracy. Ale jednocześnie każdy gość nie otrzymuje żadnych pieniędzy przez pierwszy miesiąc - przekazuje całą pensję tej samej „firmie” za przeniesienie do Rosji.

Wynagrodzenia za ostatni miesiąc pracy Tadżykowie wydają na bilet do domu dla swoich rodzin. Z tego powodu okazuje się, że jazda samochodem krócej niż rok nie ma sensu.

Davladbek jest profesjonalnym spawaczem. Oficjalnie pracuje na budowie w Jekaterynburgu, posiada wszystkie niezbędne dokumenty, rejestrację, pozwolenia i certyfikaty. W 2014 r. Jego pensja wyniosła 25 000 rubli, z czego około 19 000 przeznaczono na mieszkanie, wyżywienie i podróże. Davladbek wysyłał około 200 dolarów miesięcznie do swojej rodziny w Tadżykistanie, i to wystarczyło, aby jego rodzina kupiła wszystkie produkty, których nie można wyprodukować samodzielnie w wiosce.

Rozkoszując się herbatą i przekąskami, poszliśmy dalej, ale Davladbek zaproponował udanie się do młyna wodnego, który sam zbudował. Zainteresowaliśmy się i poszliśmy gdzieś pod górski potok.

Metalowa konstrukcja na zdjęciu jest częścią kanału, który otacza wzgórza i biegnie przez wioski poniżej Panj. Fragment ogromnego systemu nawadniającego, zbudowany w czasach Unii i działający do dziś. Nadmiar wody z systemu kanałów odprowadzany jest do górskich potoków przy pomocy ręcznych metalowych bram.

A oto młyn. Niech nie będzie tak piękne, jak sobie wyobrażaliśmy, ale to prawdziwe muzeum techniki. Projekt młyna jest taki sam, jak tysiąc lat temu!

Przez drewniany kanał woda z górskiego strumienia wchodzi do młyna.

Woda przenosi energię wodną na koło wodne i obraca ją. W ten sposób odwijany jest duży okrągły kamień, w którego środku ziarno jest podawane przez mechaniczny separator. Ziarno spada pod kamień i miele, a siła odśrodkowa popycha gotowy produkt - mąkę, do konsumenta.

Mieszkańcy sąsiednich wiosek przybywają do młyna Davladbek. Przynoszą zboże, a także robią mąkę, z której następnie pieczą chleb. Davladbek nie bierze na to pieniędzy. Sami mieszkańcy, jeśli uznają to za konieczne, zostawiają niewielką ilość mąki z wdzięcznością. Drzwi do młyna są zawsze otwarte.

Oto pomysłowa konstrukcja hydrauliczna XXI wieku!

Davladbek miał rację. Ciężkie szare chmury wisiały nad wąwozem i wkrótce deszcz nabrał tempa. Mgła opadła niemal do samej wioski, stała się wilgotna i chłodna. Myśl o spędzeniu nocy w namiocie wywołała reakcję łańcuchową gwałtownych gęsiej skórki na całym ciele.

- Nie stój, przejdź przez dom. Moja żona jest gotowa - powiedział Davladbek - „śpij dziś w domu”. Miłego snu Jutro rano dobrze pójdziesz ze słońcem.

Davladbek znowu miał rację. Zostaliśmy na noc. Chciałbym bardzo podziękować Davladbekowi i jego całej rodzinie za schronienie nas! Rano zamarzło dobrze i dopóki słońce nie wzeszło, było zupełnie chłodno. Czułam to dobrze, biegając w T-shircie do toalety, która znajdowała się w dalekim kącie wielkiej działki.

Zjedliśmy śniadanie Dzieci Davladbka pożegnały się z nami i uciekły do ​​szkoły. Szkoła była w sąsiedniej wiosce.

W górę rzeki, piętnaście kilometrów od Ishkashim znajdowały się ruiny starej fortecy z III wieku. Do niedawna w ruinach starej fortecy znajdował się odcinek graniczny.

Davladbek wskazał nam drogę do fortecy i zorganizował tam krótką wycieczkę. Panorama Afganistanu.

Po lewej stronie za wąskim wąwozem rzeki znajdują się afgańskie domy i pola.

Na zewnątrz życie Afgańczyków nie różni się od strony tadżyckiej. Chyba że nie ma utwardzonych dróg. Wcześniej ziemie te należały do ​​jednego ludu.

Nie należy zakładać, że wszyscy Tadżykowie żyją jak bohaterowie naszego raportu. Mieszkaliśmy w domu Pamiri, sto metrów od granicy, z dala od dużych miast. We współczesnym świecie mieszkańcy Tadżykistanu zaczęli budować swoje życie na podobieństwo Zachodu. Jednak wciąż istnieje wiele rodzin, które cenią swoje tradycje.

Tadżykowie przybywają do nas nie z dobrego życia. Wydaje mi się, że żaden Pamir nigdy nie zamieniłby swoich gór na zakurzoną Moskwę. Idąc do pracy, od miesięcy, a czasem lat, nie widzą swoich krewnych, dzieci.

Teraz często zwracam uwagę na Tadżyków w Moskwie. Natychmiast przypominam sobie Davladbka, jego dom, rodzinę, gościnność i młyn. Rozmawiam z woźnymi i sprzedawcami w namiocie. Na początku wyglądają z niedowierzaniem, ponieważ przywykli do tego, że tylko policja zwraca na nie uwagę, ale potem są bardzo szczęśliwi, gdy dowiadują się, że odwiedziłem ich ojczyznę i że bardzo mi się podobało. A potem moja kolej, aby zapytać:

„Skąd jesteś?”

Zostaw Swój Komentarz