Misty Lubeck: legenda o powstaniu miasta, jelenia i Heinricha Leo

Marzysz o znalezieniu skarbu? Tak, o co proszę, wszyscy potajemnie mają nadzieję, że z góry spadną na niego niezliczone bogactwa, że ​​wykąpie się w złocie i nie zadziała. I wyobrażasz sobie żywy skarb, który biegnie na nogach? Aby go wydobyć, musisz ciężko pracować, złapać go, a dopiero potem wydać na zaplanowane potrzeby, był to taki skarb, który książę Leo znalazł w niemieckim regionie Lubeka.

Lokalni przewodnicy opowiadają tę samą historię, co jeden, wykręcając skrzypiącą dłoń skrzypiącego organu beczkowego, ale nadal przynosi pozytywne emocje i jest osadzany w mózgach łatwowiernych turystów jak tłuszcz po bokach po słodkim cieście.

Plotka głosi, że rzekomo w ósmym wieku w lokalnych lasach saksońskich sam Karol Wielki polował ze swoim orszakiem. To on zauważył wśród drzew dużego jelenia, tak dużego, że postanowił go poprowadzić i zawiesić rogi jako pamiątkę nad łóżkiem żony. Byłaby rosyjska bajka, powiedziałbym, że pan jechał za nim z pełną prędkością przez trzy noce i trzy dni, dopóki nie dogonił i nie uderzył w rogi, ale bajka była niemiecka, więc wystarczy pół dnia pogoni za piwem.

A kiedy dogonił bestię, żałował jej i postanowił nie zabijać jelenia, ale chrzcić. „Co?” - pytasz. Cóż, nie wiem, jak inaczej opisać cały proces, w wyniku którego król zawiesił na rogach „krucyfiks” z grubym złotym łańcuchem i wysłał ten żywy skarb do lasu. Zakładamy, że „ochrzciliśmy”, zwłaszcza że potrzebujemy tego brzucha do celów chrześcijańskich.

Całą tę historię i bajkę można by zapomnieć, gdyby po prawie czterech wiekach saski książę Heinrich Leo nie miał trudności finansowych przy budowie głównej katedry niemieckiego Lubeki. Naprawdę chciał posmarować miejscowych, ale katastrofalny brak funduszy na dokończenie ceglanej architektury gotyckiej.

Opierając się na smutku zacieru, po poczęciu Dumy, wziął cały orszak i postanowił udać się na polowanie, aby tam jego sprytna myśl przyćmiła smutek. Jak przystało, w lesie zauważyłem znanego nam już bohatera, cudownie skoczył przez las, aw rogach możemy powiedzieć, że na czole był ogromny diament.

Tak, tak, nie tylko krzyż na złotym łańcuszku, ale tak potężny diament jak ten ide. Plotka głosi, że łańcuch i biżuteria rosły wraz z jeleniem, jak jabłka w wiejskim domu - duże, duże, mieniące się w promieniach zachodzącego słońca. Cóż, nasz Leo nie mógł się oprzeć takiej pokusie i podłożył kulę z pistoletu jeleniu między oczy.

Upadł na ziemię, a książę zebrał biżuterię i przyniósł pieniądze do miasta na dokończenie świątyni.

Ale żebyś nie pomyślał, że legenda jest krwiożercza, a jeleń na próżno gromadził się, powiem, że potem wstał z ziemi, jak w kreskówce, otrzepał się z ziemi i pogalopował w głąb lasu. Oto taki nieoczekiwany szczęśliwy koniec.

Tak, tak, w legendach zdarza się również, że wszystkie świątynie są zbudowane, a jelenie są nietknięte.

Teraz zaczniesz mówić, że złapałem mgłę na tym spacerze, opowiadając tutaj różne opowieści. Ale chciałem podzielić się nieopowiedzianą legendą o mieście, o której już ci wiele mówiłem.

Obejrzyj wideo: Misty - Helge Schneider and the Drops (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz