Muzułmańska Gruzja

Pedałujemy dalej górzystą Adżarą.

Granica z Turcją jest o rzut kamieniem, docieramy do muzułmańskich wiosek, poznamy miejscowych, odwiedzamy meczet.

Po górskiej wiosce Beshumi, gdzie nie odważyliśmy się stawić czoła straży granicznej, wróciliśmy ponownie do przełęczy Goderdzi.

Był piękny wczesny poranek; słońce właśnie wstało i oświetliło domy rozrzucone losowo na zboczach gór.

Rozlega się żałobna pieśń muezina, a sura Koranu rozbrzmiewają w całej dolinie.

Zupełnie nie tak jak prawosławna Gruzja.

Ruiny starożytnej restauracji. Teraz w nim krowy chowają się przed palącym słońcem.

I znów wspinamy się na przełęcz, aby zacząć przesuwać się w kierunku Morza Czarnego i Batumi już po drugiej stronie.

Zimą kolejka linowa na narty, narciarze, snowboardziści i zaspy śnieżne powyżej wysokości człowieka, a teraz nikt.

Mówią, że uruchomili go zaledwie kilka lat temu, miejsce to nie zostało jeszcze odkręcone jak Gudauri lub Bakuriani. Tym bardziej interesujące - musisz tu przyjechać zimą!

Oto sam stok narciarski.

Z góry wydaje się dość płaski, ale ile miejsca na freeride!

A potem przez całą serpentynę w mgliste tajemnicze odległości.

Czasami mgła rozprasza się, a następnie w przytulnych dolinach nagle zostają odkryte małe wioski.

Jasna biała kropka, postać pasterza, jest oddzielona od stada krów. I wygląda na to, że zmierza w naszą stronę.

Razem z Magomedem schodzimy do wioski.

Wzywa, by odwiedzić herbatę, ale dziś za mało podróżowaliśmy, żeby się zrelaksować.

Ponadto Zhenya posunęła się daleko, a odwiedzanie herbaty było dla mnie czymś złym.

Są tu raczej solidne, mocne domy, wcale nie takie, jakie widzieliśmy na jeziorze Mtsvane Green Lake.

To tylko problem z komunikacją - nikt nie rozumie po rosyjsku, nawet to aksakal.

Przechodząc obok dużego domu, usłyszeliśmy płacz miejscowych chłopców.

Próbowali nam coś wyjaśnić na własną rękę, ale nie zrozumieliśmy.

Potem pojawiła się kobieta i wreszcie zdaliśmy sobie sprawę, że chcą nas po prostu napić się kawy.

Oczywiście się zgodziliśmy i podczas przygotowywania kawy poprosiliśmy o pozwolenie na udanie się do meczetu.

Meczet nie jest zamknięty, w środku panuje błogi chłód, cisza i czystość, podłogi są wyłożone wykładziną.

Nigdy nie widziałem takich drewnianych meczetów, wygląda niecodziennie.

Potem długo siedzieliśmy w altanie i lubiliśmy pić gorącą słodką kawę ze słodyczami.

Nic, dodatkowe kalorie nie będą nam teraz przeszkadzać.

Upili się, podziękowali i pojechali dalej.

Obejrzyj wideo: Batumi , Gruzja, 2 i 3 lipca 2019 wtorek i środa (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz