Surowa Mongolia
Na południu Mongolii góry nie są tak wysokie jak mongolskie Ałtaj, ale miejsce to jest nie mniej surowe. Namioty zbierano w lekkim deszczu, który towarzyszył nam przez cały dzień. Z każdym kilometrem wspinaliśmy się coraz wyżej w góry. A im wyżej, tym mniej światła stawało się, a chmury całkowicie zakrywały niebo.
Chmury rozproszyły się kilka razy, pojawiło się słońce, wysiedliśmy z samochodu, ogrzaliśmy plecy). Jednocześnie kręciliśmy kosmiczne krajobrazy.
Apoteoza wojny po mongolsku)
W pobliżu takich kamieni łatwo sobie wyobrazić dinozaura)
Drogi w Mongolii są dobre. Jeśli są) W niektórych miejscach pojawił się asfalt i wpadliśmy w błogość ... Ale częściej był to tylko podkład, chociaż w większości był gładszy i lepszy niż większość rosyjskich dróg)
Noc spędziliśmy w obozie dla jurorów w pobliżu wąwozu Yolyn-Am. Padało i postanowiliśmy ogrzać się przy piecu. Który, nawiasem mówiąc, został utopiony gnojkiem) Dym z niego był bardzo specyficzny
Wieczorem chmury zaczęły się rozpraszać, a na dzielnicę zapaliło się cudowne światło.
Pierwsza po prawej to nasza jurta. A UAZ obok niej jest również nasz. Prowadzony przez imię Magee nie znał słowa po rosyjsku, ale dość pewnie mówił po angielsku.
Dym unosi się z komina, makaron jest ciepły i oczywiście gotowy do jurty ... A do nich jest boczek i kurczak balyk ... Mmm, teraz ślinienie płynęło ...
Chociaż mięso i tak biegnie przez mnóstwo)
Nasz aksakal Aleksander Ashotowicz pewnie przebrał się za miejscowego)
Mimo męki zapowiadał się zachód słońca. Wspinaliśmy się wyżej w poszukiwaniu interesujących kątów. Opuszczony krajobraz bez czegoś takiego, co mogłoby przykuć jego uwagę.
Ale oto on, długo oczekiwany krzak i kawałek skały. Nie zostanę bez pierwszego planu)
Chmury świeciły ze wszystkich stron - mała, ale wciąż nagroda za ponury dzień.
I apogeum zachodu słońca - najpiękniejsze chmury nad szarozielonymi wzgórzami.