Wycieczka samochodem policyjnym w Egipcie

Pojechałem samochodem do Egiptu, kiedy jeszcze nikt tego nie zrobił, ponieważ nie było bezpośrednich lotów do tego kraju i były problemy z bezpieczeństwem. Na początku wszystko było w porządku - poszłam zwiedzać. Ale w regionie Meidum zatrzymali mnie uzbrojeni ludzie.

Obejrzałem piramidę w Meidum, pożegnałem strzegącą jej policję, przekupiłem jej szefa w postaci 10 funtów egipskich, chociaż powiedział, że jest mały, ale szybko w tyle. A po 300 metrach w punkcie kontrolnym w pobliżu obiektu policja kazała mi je śledzić. Wtedy pomyślałem, że trzeba dać więcej, aby uniknąć problemów ...

Piramida w Meidum.

Po lewej stronie znajduje się lokalna policja lub punkt kontroli wojskowej.

Pierwszy akompaniament.

Czekamy na punkcie kontrolnym, wyjście zostało zablokowane przez kolce.

Stamtąd jechałem nocą do Abydos, która była już 500 km dalej, i zamiast tego dotarliśmy na posterunek policji, który znajdował się przy drodze w przeciwnym kierunku. Nie wyjaśnili mi niczego, policjanta, a może wojskowego (nie rozumieli ich), który znał co najmniej dwa słowa po angielsku, wychodząc, powiedział: „Przepraszam, czekaj”. Czekałem więc około godziny bez żadnego wyjaśnienia. Już mam zadzwonić do ambasady. Potem kilka samochodów z uzbrojonymi mężczyznami wjechało na komisariat, który zabrał mój samochód na ring (ich dżipami) i kazał im iść za nimi. Jechaliśmy więc z prędkością około 70-80 km na godzinę do najbliższej dużej osady, jednak w kierunku, którego potrzebowaliśmy. Samochód pancerny zamknął za nami kolumnę, która jednak cały czas pozostawała w tyle. Na jednym z skrzyżowań w pobliżu miasta Qasr Al Basil moi towarzysze nagle się odwrócili, pokazując, że jestem wolny, i odjechałem.

Straciwszy 1,5 godziny czasu, cieszyłem się, że w końcu jestem wolny i rzuciłem się na noc. Zatrzymali mnie jednak przy następnym punkcie kontrolnym, skopiowali dokumenty do samochodu i kazali mi czekać. Po 10 minutach znów poszedłem pod straż. Historia zaczęła się powtarzać, albo towarzyszyły mi samochody policyjne, a następnie skopiowały dane i pozwoliły mi jechać sam. Nikt niczego nie wyjaśnił. Nie spojrzeli na mój paszport. Jedyne, o co pytali, to dokąd idę. Mówienie o Abydos, oddalonym o pół kraju, było bezużyteczne, nikt nie znał takiego miasta. Dlatego mówiłem o najbliższych ośrodkach regionalnych, takich jak Asyut, Sohag itp. Stało się jasne, że w ten sposób prowadzono mnie we właściwym kierunku, tylko z zachowaniem bezpieczeństwa. Z tego wyróżniało się od 4 strzelców w samochodzie do 4 samochodów / samochodów pancernych wypchanych strzelcami. Przynajmniej dlatego, że straciłem dużo czasu na drodze. Nie każdy prezydent ma taką eskortę, ale byłoby wystarczającej liczby uzbrojonych ludzi, by schwytać kilka sąsiednich krajów.

Drugi konwój.

Zmiana konwojów.

Jedyną rzeczą, prawie wszędzie musiałem czekać na sam konwój, który wydawał się być zebrany ze wszystkich najbliższych blokad dróg, i mężczyznę z wielkimi gwiazdami, którego reszta nazywała „generałem”, jechał głównym pojazdem.

To prawda, że ​​pod koniec podróży stało się łatwiej. Na jednym z dość długich odcinków samochodu eskortującego wybiegł mniej niż 130, a ja wraz z nimi, łamiąc wszystkie zasady, popędziłem szybciej do hotelu. Już dwa razy w ciemności nie zrozumieliśmy, że spowalniają nas, by dać konwój. Za pierwszym razem, gdy minęliśmy, prawie powaliliśmy policjanta, który chciał nas spowolnić. Ale za nami zorganizowano pościg, który w ruchu stał się naszą eskortą. Innym razem minęliśmy się bez pościgu. A na końcu drogi, na ostatnim odcinku drogi, minęliśmy konwój na rozwidleniu, przejechaliśmy inną drogą, którą nawigator wydał równie szybko, w końcu się zgubiliśmy.

Noc idzie pod strażą.

Samochód przed nami jest dobry, pędzimy szybko.

Kolejny punkt kontrolny.

Przyjechaliśmy do hotelu około 23:00, zastępując około 9 konwojów, które towarzyszyły nam 30-70 km. Rano obejrzeliśmy miejscową starożytną egipską świątynię, ale na obrzeżach Abydos sytuacja się powtórzyła ... tym razem eskortowało nas kilka konwojów do Dendery, ponieważ do niej było około godziny jazdy. Po Denderze (niedaleko Luksoru), aż do południowej granicy z Sudanem, nie było konwojów i wróciliśmy do Kairu drogą wzdłuż Morza Czerwonego - nasz samochód nikogo nie interesował.

Następny konwój już na nas czeka, jednocześnie oglądając ciężarówkę.

Ostatni egipski konwój na naszej drodze.

Obejrzyj wideo: HURGHADA - EGIPT NASZA FIT PODRÓŻ @ Fit Lovers (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz