Secrets of Longevity from Chernobyl
W tym roku przypada dokładnie 30 lat od wypadku w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Ta tragedia jest największa w historii energetyki jądrowej. Tak duża liczba osób, które zginęły i ucierpiały podczas wypadku, nie istniała, podobnie jak spowodowane przez niego szkody ekonomiczne.
Pomimo faktu, że prawie cała ludność została ewakuowana, a terytorium zostało zamknięte, niektórzy ludzie odmówili opuszczenia domów i nadal pozostają w nich. Jednym z nich jest 90-letni mieszkaniec wsi Tulgovichi, Ivan Shemenok. Tulgovichi jest również nazywane „świetlistą” wioską, ponieważ znajduje się w 30-kilometrowej strefie przesiedleń.
Wcześniej, zanim doszło do wypadku, osada była dość duża i liczyła około 300 jardów. W 1991 r. Wszyscy zostali stąd eksmitowani, ale 20 rodzin zdecydowało się zostać, bez względu na wszystko. Do 2004 r. Pozostało już 12 osób, do 2013 r. - tylko 3 jardy i 3 mieszkańców.
Długowłosy Iwan Szemenok ze wsi Tulgovichi (Białoruś).
Po tragedii z 1986 roku Ivan i jego żona byli wśród tych, którzy odmówili przeprowadzki. Według niego, nigdy nie doświadczył żadnych skutków promieniowania otaczającego terytorium Czarnobyla.
Dziadek mówi, że niedawno przyszli do niego lekarze, a po badaniu powiedzieli, że wszystko jest w porządku.
Początkowo siostra i jej mąż mieszkali z nimi w wiosce, ale później zdecydowali się wyjechać. Wkrótce umarli. Według Iwana ze strachu.
Z tej studni, która znajduje się na jego podwórku, 90-letni dziadek czerpie wodę.
Teraz pozostało dwóch starszych mężczyzn. Tak jak poprzednio, nadal utrzymują zwierzęta gospodarskie i uprawiają warzywa. Po to żyją.
W domu Iwana Szemenki wiszą zdjęcia jego krewnych.
Według Iwana po katastrofie w Czarnobylu jego życie wcale się nie zmieniło. Jego rodzina, tak jak poprzednio, nadal jadła warzywa i owoce uprawiane w ogrodzie, aby utrzymywać krowy za mleko i świnie z kurczakiem za mięso.
W tej chwili zmarła jego żona, dzieci wyjechały, a tylko on i jego siostrzeniec zostali w Tulgovichi.
Na pytanie, czy ludzie tu kiedyś wrócą, dziadek odpowiada negatywnie. „Nie wrócą. A ci, którzy wrócili, już umarli” - mówi Ivan.
Ivan Shemenok odwiedza grób swojego brata na miejscowym cmentarzu w Tulgovichi.
W pobliżu domu starca jest inny, opuszczony i zabity deskami.
Panuje w nim bałagan, rzeczy pozostawione przez byłych właścicieli leżą.
Życie Iwana przebiega spokojnie. Codziennie wstaje o 6 rano do hymnu, który gra w radiu, a potem przygotowuje sobie śniadanie, zapalając żeliwny piec, karmi świnie i psa mieszkającego na podwórku. Dwa razy w tygodniu do wioski przyjeżdża samochód, w którym można kupić wszystko, czego potrzebujesz.
Starzec nie żałuje, że nie wyszedł i nigdy nie żałował. Nie ma problemów zdrowotnych. Tylko czasami bierze niezbędne leki, a na apetyt przed posiłkiem pije szklankę wódki.
Ivan uważa stałość za swój sekret długowieczności. W tym miejscu się urodził, mieszkał tu przez całe życie i nie wyjechał nawet w czasie katastrofy nuklearnej, która zatruła wszystko radioaktywnym opadem.
Dla niego życie w obcym miejscu, z dala od domu i lasów wydaje się gorsze niż niewidzialne promieniowanie.