Losowanie najlepszych prima aprilisów: Amerykanie wyzwalają sztuczną erupcję wulkanu

Być może najfajniejszy rajd pierwszego kwietnia zorganizował amerykański spawacz Oliver Beykar o pseudonimie Porky. Pracował przy montażu opon dla miasta Sitka (Alaska). Miasto leży u podnóża wygasłego wulkanu Edgecom, który po raz ostatni działał w XIX wieku. Wulkan jest bardzo malowniczy, a jego krater jest doskonale widoczny z daleka dla wszystkich lokalnych mieszkańców. Porky wykorzystał to podczas rajdu.

Przez cztery lata Beikar przygotowywał swój zły żart: w nocy wjechał starymi oponami do krateru w mini śmigłowcu i zrzucił je. Robi to od czterech lat. I tak, na początku Prima Aprilis rano 1974 roku, Porky po raz ostatni poszedł na wulkan, aby podpalić wszystkie te rzeczy, po raz pierwszy oblany benzyną.

Wyobraź sobie, jaki rodzaj paniki zaczął się wśród mieszkańców Sitki? Wierzyli, że wulkan wyginął na długo i nagle ożył! Czarny dym wylewał się z krateru, schodząc na ulice miasta. Ludzie wpadli w panikę, skupieni na nadziei na opuszczenie miasta. Wulkanolodzy przybyli helikopterem. I co ich zaskoczyło, kiedy przelatując nad zboczem góry, zobaczyli gratulacje napisane farbą na śniegu: Prima Aprilis! (Happy Fool's Day!).

Oliver Beykar reklamuje piły łańcuchowe, gazetę z 1972 roku

Nawiasem mówiąc, Beikarowi nie przyznano nawet kary za tak okrutny żart. Najwyraźniej nadal żartował. W następnym roku zamówił kilkaset plastikowych flamingów i umieścił je w pobliżu lokalnego jeziora. A Oliver nie oszczędził przyjaciół: kiedyś na trawniku jednego ze swoich znajomych Porky wylądował dwadzieścia młodych dębów. Zgodnie z prawem Sitka nie można wycinać dębów, za każde ścięte drzewo trzeba zapłacić grzywnę w wysokości 18 tysięcy dolarów. Więc teraz, w pobliżu domu przyjaciela Olivera, jest cały gaj dębowy.

Zostaw Swój Komentarz