Nocleg u siwego Kazbka
Nie wiem nawet, dlaczego ta noc zrobiła na mnie takie wrażenie. Albo dlatego, że była to moja pierwsza noc w górach pod gołym niebem, albo euforia związana z odwiedzeniem nowego kraju, którego to dotyczy, albo dlatego, że plany zaczęły się sprawdzać, a jednak udało nam się czołgać tutaj w naszym samochodzie pomimo przerażającego lokalnego sceptycyzmu.
Moi towarzysze długo węszyli spokojnie w swoich namiotach, wszyscy siedzieli na zboczu, a czerwone oko mojego „Kanonu” ustawione na ręcznej migawce paliło się w pobliżu. W takich momentach między kliknięciami migawki pojawiają się dodatkowe 15-20 minut, aby pomyśleć o czymś, co nie wystarczyło na drodze, lub przewinąć w pamięci całą chronologię tego pracowitego dnia ...
8:30
Opuściliśmy Władykaukaz. Jechaliśmy Upper Lars i staliśmy w kolejce na granicy z Gruzją.
11:00
Wjechaliśmy do wioski Stepantsminda. Jesteśmy w Gruzji! To jest mój 25 kraj.
Nie ma tu nic specjalnego do spacerów i oglądania - niektóre kawiarnie, sklepy i pensjonaty.
Mieszkańcy mieszkają w górach. Cała gospodarka opiera się na turystach: jedni chodzą do Kazbek, inni - pod górę, do kościoła.
Miasto ma ogromną liczbę identycznych Mitsubishi Delica. „Delikatesy” to te same „Pajers”, ale mogą pomieścić 8 osób. Z każdego weź ~ 20 dolców za „tam iz powrotem i czekaj na górze”. Ta opcja nas nie prowadzi - mamy mnóstwo rzeczy i namiotów.
Potrzebujemy krwawienia z nosa na wysokości 2170 m (kościół jest widoczny na górze w prawym górnym rogu) na naszym Outlanderze. Jest skalista serpentyna, która co roku jest zmywana strumieniami. Jest to dostępne dla mieszkańców - im gorsza jest droga, tym mniej śmiałków jeździ samochodem i tym bardziej korzystają z usług Delica Taxi.
Na parkingu atakuje nas jednocześnie kilku taksówkarzy. Kiedy dowiadują się, że jedziemy samochodem, chwytają się za głowę: „Wai, sousem crazy sasla!” Jeden nawet zaproponował, że przyłoży swoją „Delikę” przeciwko mojej, abyśmy nie wezwali i nie wrócili. Odmówili. Ale na próżno.
Wychodzimy z placu w kierunku kościoła. Jedziemy 50 metrów - policja z migającymi światłami dogania od tyłu. W stylu amerykańskiego gliniarza - czapka mundurowa, dłoń na udzie, głowa obrócona o 90 stopni - z jeepa wychodzi oficer i, nie patrząc na mnie, mówi: „Gaspadyn Aleksay, twój pasażer nie skoczył ramen…”. Nie ma sensu się usprawiedliwiać - specjalnie tam stoją i łapią turystów. Z pewnością nie zostaną pozostawione w tyle - to ich chleb. Wypisaliśmy pokwitowanie za 40 lari (1000 rubli), które zapłaciliśmy później w Tbilisi (należy to zrobić, w przeciwnym razie mogą pojawić się problemy na granicy, mają dobrą bazę, sprawdzone).
Po 30 metrach miejscowa taksówka mafijna blokuje ścieżkę i praktycznie nie puszcza się w górę, otaczając samochód. Musiałem powiedzieć, że nie potrzebujemy kościoła i zamierzamy odpocząć w pensjonacie.
To wszystko, to była ich ostatnia placówka, nikt już nie będzie narzucał swoich usług, uh ...
15:20
W końcu opuściłem wioskę. On jest także skinnerem. Powracające „Delikatesy” nieustannie się do nas zbliżają. Rozstanie się z nimi w kamiennych torbach budynków nie zawsze jest łatwe. Po tych wszystkich horrorach kierowców taksówek w samochodzie panuje lekkie napięcie nerwowe. Ale pewnie idziemy na górę, zagubieni kilka razy w labiryncie ulic.
15:40
Wspięliśmy się na górę, mimo że droga nie była łatwa. Głębokie dziury ze strumieni wiosennych, ostre i duże kamienie, dość stroma wspinaczka, przeciążony samochód - w kilku miejscach musiałem wyczuć piekące sprzęgło.
Dzień w górach jest pełen ludzi. Niektórzy wspinają się na piechotę, inni na koniach, inni na „delikatesach”, inni na jeepach.
16:30
Gdy tylko rozłożyliśmy namioty, padał grad. Ale to góry - pogoda zmienia się co minutę.
17:30
Deszcz się skończył, wysiadł z namiotów i samochodów. Postanowiliśmy rozejrzeć się trochę i przespacerować do kościoła. Droga do góry to połowa kłopotów. Prawdziwa przygoda off-road czeka tutaj na miłośników offroadu:
Atmosfera tego miejsca jest nie do opisania! Mówią, że Kazbek rzadko otwiera się całkowicie na oczy i tylko na dobrych ludzi.
Pod górą rozciąga się wieś Stepantsminda. To jest godzina spaceru.
Kościół Świętej Trójcy (Gergetis Tsminda Sameba) został zbudowany tutaj w miejscu starożytnej świątyni pogańskiej w XIV wieku. Mówią, że pogański idol, srebrny baran, jest ukryty przed oczami do dziś.
Wewnątrz świątyni jest ascetyczny i prosty. Nie ma dekoracji ani złocenia: nie ma fresków, tynku, ściany wykonane są z kamiennych bloków. W środku jest ciemno - z prądu, tylko z zewnętrznego oświetlenia w postaci mocnego światła punktowego. Wewnątrz znajdują się grube żelazne drzwi z metalowymi pierścieniami.
Nie możesz robić zdjęć w środku. Jesteśmy ograniczeni do zdjęć w dzwonnicy.
18:20
Nie jesteśmy sami w obozie. Po odrobinie pozy pies wraca do kościoła. Na górze stało się zupełnie pusto.
19:30
Czekam! Zza pleców nad Kazbekiem promień Słońca przedarł się i leniwie przeciągnął wzdłuż szczytu przeciwległego grzbietu.
Czarujący widok! Siergiej zauważył Buddę siedzącego na samym szczycie grzbietu. Znajdziesz :)
Po 15 minutach zgasły światła, zmierzch powoli zszedł na amfiteatr.
21:30
Kiedy normalni ludzie kładą się spać po ciężkim dniu, fotografowie zabierają sprzęt i szukają dogodnego miejsca do robienia zdjęć. Gdy zapadła ciemność, niebo nagle się rozjaśniło, odsłaniając miliardy gwiazd w ciągu kilku minut. Wiatr całkowicie ucichł, dając nam okazję usłyszeć szept siwowłosego Kazbka.
Być może gwiazdy najlepiej pasują do gór. W ten sposób Twoja nieznaczność i wymiary są silniej odczuwalne, co w kategoriach matematycznych można „zaniedbać”.
Ziarno piasku, atom, kwark - kim jeszcze jesteś w tej skali?
A twoje życie to błysk meteoru na gwiaździstym niebie. Jedyną różnicą jest to, jak jasno była i czy pozostawiła ślad na czyimś zdjęciu.
00:15
Być może wystarczy na dziś. Do świtu pozostało 5 godzin - musisz przespać się przed długą drogą i ponownie wstać, aby zrobić piękne ujęcia.
5:00
Budzik wychodzi ze śpiączki. Wyjrzał z namiotu - deszcz i beznadziejna otępienie. Bez powodzenia ... śpimy jeszcze 15 minut.
5:30
Wyjrzałem z namiotu - szary ... Ale coś mi mówi, że muszę się wyczołgać ...
Kazbek się pali! Chwytam trójnóg, prawie boso biegnący po mokrej trawie i glinie do miejsca obserwowanego od wieczora. Kładę się, mam czas na serię zdjęć. Złapałem to!
5:50
Po 10 minutach z góry spadła gęsta biała narzuta. To są góry.
7:00
Rozładowujemy wszystkie rzeczy na deszczu, zmieniamy przebite koło w „oponę zapasową”, składamy ponownie i schodzimy błotnistą drogą do Stepantsminda. Pomyślnie i bez przygód. Wioska właśnie się budzi ...