W Królestwie Suazi: wściekli akrobaci, separacja seksualna i wodospady

Wjechałem do królestwa Suazi przez punkt kontrolny na północy. Patrząc na mapę, byłem trochę niespokojny z tego prostego powodu, że główna droga w Suazi biegnie z zachodu na wschód, przechodząc przez stolicę Mbabane i największe miasto Manzini, wzdłuż wyobrażonej linii z Johannesburga do Maputo. Musiałem iść drugą drogą od północy i sądząc po zeznaniach innych podróżników, drogi w Suazi wcale nie zapowiadały prostej podróży.

Jednak w praktyce wszystko okazało się znacznie prostsze. Szybko przekroczyłem granicę (Suazi, w przeciwieństwie do Południowej Afryki i Lesotho, nie wymagają wizy do paszportu), strażnik z wielkim uśmiechem poinformował mnie, że maksymalna dozwolona prędkość wynosi 80 i życzył sobie bezpiecznej podróży, a teraz jadę pełną prędkością na nowej , 106. kraj dla mnie.

Jedyną rzeczą, która nieco przyćmiła moją ścieżkę, była ogromna liczba „wstrząsów” w całym miejscu. Ponieważ przybyłem do hotelu w Mbabane po zmroku, po drodze wielokrotnie wpadałem w pułapkę, gdy w ciemności ten policjant podszedł do mnie zupełnie nieoczekiwanie i podskoczyłem z zapartym tchem, mając nadzieję na niezawodność japońskiego przemysłu motoryzacyjnego.

Zatrzymałem się w hotelu Mantenga Lodge, który był bardzo malowniczo położony u podnóża kultowej góry Suazi, o której dalej. Wszystkim podobało mi się to miejsce, z tym, że, jak się później okazało, dwukrotnie obciążono moją kartę kredytową za noc. Musimy im złożyć hołd, że gdy tylko napisałem do nich list, grożąc, że przejdzie przez bank, odpowiedzieli dosłownie godzinę później, a nawet wysłali skan potwierdzający, że pieniądze zostały zwrócone.

Po dobrym spaniu udałem się do kluczowej atrakcji Suazi, kulturalnej wioski Mantenga, położonej bardzo blisko Lodge Mantenga (2 kilometry). Po drodze mijamy małą rzekę. Ogłoszenie: „Uważaj na krokodyla”. Tak, nie idźcie, dzieci, do Afryki na spacer.

Wizyta w Mantengu rozpoczyna się od wycieczki z przewodnikiem po wzorowej wiosce w Suazi. W którym prawdą jest, że ludzie żyją dla siebie, którzy natychmiast pracują jako przewodnicy i tancerze. Już na tym zdjęciu przeglądowym widać dwa rodzaje chat i dwa rodzaje barier. Całe życie tutaj jest podzielone na dwie połowy - męską i żeńską - i ten projekt ma na celu podkreślenie tych różnic.

Nasz przewodnik zaprasza nas do pierwszej wizyty w chatach dla kobiet.

Zasada jest taka, że ​​każdy członek rodziny lidera ma trzy chaty - samego lidera, jego matki i żon.

Chaty są wykonane z tak złożonego materiału. Istnieje podstawa z silnych gałęzi i powłoka z małych włókien. Chaty te są przenośne - w dawnych czasach cała wioska mogła być szybko przenoszona z jednego miejsca do drugiego zgodnie ze zmianami pogody i zmieniającymi się pastwiskami. Każda chata służy do 30 lat. Głównym ryzykiem jest pożar.

Markerem płci jest rodzaj ogrodzenia. Jest to na przykład pokój męski:

A to jest kobieta.

Oczywiście weszliśmy do wszystkich chat i dołączyliśmy do swaziańskiego stylu życia. Chociaż kaptur działa przez otwór w suficie, jeśli w chacie pali się ognisko, pachnie silnie dymem - co nasz przewodnik nazwał „duchami swaziańskimi”.

To crescendo mizantropii. Schronisko dla mężczyzn, rodzaj klubu, do którego kobiety nie mają wstępu. Jeśli siedzi w nim mężczyzna, kobiety nie mają nawet prawa się z nim skontaktować.

Wioska Mantenga znajduje się bezpośrednio pod zboczami góry, zwanej Górą Egzekucji. W dawnych czasach skazani na śmierć za czary zostali zabrani na szczyt tej góry, skąd sami musieli zeskakiwać ze stromych zboczy. Ta góra dominuje w całej przestrzeni między Mbabane i Manzini.

Po dołączeniu do życia w Suazi przeszliśmy do najważniejszego programu - występu zespołu tanecznego i pieśniowego. Tutaj jej lider przygotowuje się do serialu.

Zaśpiewaj to!

Ponownie, pieśni męskie i żeńskie zmieniają się - w zasadzie wszystko to odbywa się na przyjęciach weselnych.

Kluczowym momentem tańca jest moment, w którym pierwsi chłopcy z wioski demonstrują swój trening sportowy.

I robią to, z całych sił wyrzucając nogi w powietrze. Robią to z taką udręką, że wydaje się, że zaraz rozerwą ścięgna. Raz, dwa i trzy, i jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz, aż pot zacznie z nich wylewać grad.

Potem przychodzi kolej dziewcząt, które wykonują podobne ruchy. Wyjaśnili nam, że tradycyjnie ten taniec wykonywali dziewice, demonstrując w ten sposób ich dziewictwo. Wątpię, czy można to tak rozpoznać wizualnie, ale dziewczęta obróciły się o 90 stopni.

Kobieta w szamańskich ubraniach.

Gorący facet z południa.

I jeszcze jedno.

A ostatni akord tańca to bardziej szalona akrobatyka.

Występ zakończył się tym, że dziewczyny podeszły do ​​mężczyzn siedzących na widowni i poprowadziły nas do tańca bardzo prostego. Ponieważ byłem w pierwszym rzędzie, nauczyłem się również w języku suahskim „dwóch trzasków - trzech dopływów”. Taniec jest jednak zawsze przyjemnością.

Z którego otwiera się widok na wodospad:

Moje pierwsze wrażenia z Suazi były najbardziej pozytywne.

Zostaw Swój Komentarz