Dom Szatana i stanowisko dowodzenia

Przyjechaliśmy do wioski. Jest to jedyny, centralny, ulica i sklep wielobranżowy. Kupowaliśmy jedzenie, stoisko, czekając na kolegów. Podjeżdżają dwa jeepy, wypadają z nich ludzie wyrzuceni w kamuflażu. A potem głośna rozmowa o tym, kto wspiął się, gdzie i jak wspiął się przed drzwiami. A sprzedawczyni słucha, na pewno pewna, że ​​ona słucha. Na szczęście mam nadzieję nie zgłaszać. Nie podoba mi się ta sytuacja, naprawdę jej się nie podoba. Wreszcie decydujemy się na wyjazd. Zanurzyliśmy się w samochody i przenieśliśmy do miejsca odpoczynku - małej kariery łupkowej. Kamieniołom bez trawy z płaskimi powierzchniami byłby wspaniałym miejscem odpoczynku, gdyby nie smród świńskiego obornika przynoszony stabilnie przez wiatr. Dwieście metrów do najbliższego silosu, powiedzieli nam nasi koledzy, zaraz tam dotrzemy. Kiedyś w silosach mieszkał potężny międzykontynentalny pocisk balistyczny R-36M UTTH, zwany inaczej szatanem. Ale teraz nie ma w środku rakiety, pozostaje tylko dom. O domu i innych podziemnych konstrukcjach będzie moja dzisiejsza historia.

Wyjdź Po przeskoczeniu przez kamienny grzbiet, natychmiast zobaczyliśmy wieżyczkę wartowni, ale nie dwieście metrów, ale co najmniej kilometr. Ktoś wyraźnie ma wadliwe oko. Przeszliśmy przez zarośla dzikiego grochu i pól konopi. Nie jestem skłonny wierzyć, że jest uprawiany lokalnie - zbyt duże i chaotyczne nasadzenia. Ale jestem pewien, że jesienią będzie wystarczająco dużo zbiorów dla wszystkich okolicznych wiosek. Oddzielne rośliny są znacznie powyżej mojego wzrostu.

Po pół kilometrze konopie się skończyły, a wraz z nimi stała gleba. Zanim spojrzenie rozciągnęło się albo na bagnach, albo na jeziorze. To było epicentrum zapachu stercoris. Ciągnik przybywa kilka razy dziennie z sąsiedniej fermy świń, ciągnąc beczkę dźwigiem spustowym na przyczepę. Na szczycie wzgórza otworzyły się dźwigi, a płynne, aromatyczne produkty z jelit świni spłynęły bezpośrednio na glebę, spływając w dół. Tak więc przez lata płynęły znaczące śmierdzące, gładkie powierzchnie pierwszorzędnych nawozów naturalnych. Z brązowo-czarnej gnojowicy wystają guzy trawy, w niektórych miejscach woda była otoczona skorupą gnoju pękniętą na słońcu. Powierzchnia wytrysnęła jak trzęsawisko, próbując połknąć nieostrożnych podróżników. My, skacząc z guldy na kępę, z wahaniem ruszyliśmy do przodu. Kilka razy guzy zniknęły i musieliśmy poszukać obejścia.

W końcu znaleźliśmy przejście i wyszliśmy na drogę (zalaną koleinami kałużami obornika rozcieńczonymi deszczami). Ale ta droga prowadziła bezpośrednio do pozycji. Sama kopalnia pocisków została ostrzelana po opuszczeniu przez wojsko. Betonowa płyta na pokrywie, warstwa gleby na płycie, kwiaty i trawa z gleby - gdyby nie budynki naziemne, bardzo trudno byłoby je znaleźć.

Jednak pionierzy koledzy wykopali wąską dziurę pod płytą prowadzącą do pomieszczeń głowy kopalni. Zdejmujemy plecaki, wydychamy i nurkujemy do czarnego oddechu włazu, oddychającego chłodem. Czas dowiedzieć się, jak głęboka jest królicza nora.

Przeciskając się, znalazłem się w niskim pokoju ze stalowymi ścianami. Zapach jezior kałowych wyraźnie maleje. Z pokoju możesz czołgać się w różnych kierunkach - wybieram wolną dziurę. Trochę do przodu, a następnie kąt prosty w okrągły otwór. Nadal jest zwrot i jestem za stalową ścianą. Stąd droga leży, przez bramę ciśnieniową z czterema ryglami w pokrywie. Pomieszczenie pod nim jest dość wysokie (możesz stać pionowo), a stamtąd zejdź jeszcze niżej do samej krawędzi szybu.

Od czterdziestometrowej głębokości dzieli mnie jedynie poręcz po prawej i lewej stronie. Lodowata ciemność pustki otworzyła się na środku. Jednak potężna wiązka latarni tymczasowo usuwa ciemność, wypełniając pustkę ciepłym domowym światłem.

Na samym dole szybu jest kilka otwartych drabin, ale nie mam odwagi zejść po nich. Teraz, gdybym musiał się na nie wspinać, to nie jest pytanie, ale coś powstrzymuje mnie od zejścia. Być może zapomniane rękawiczki u góry.

Odsłaniam statyw i zaczynam fotografować kopalnię, a tymczasem po drugiej stronie pojawiają się koledzy, którzy schodzili innymi przejściami wokół głowy. Godzinę dobrze się bawię ze scenicznym oświetleniem i kątami. A jeśli stosunkowo dobre ujęcia wychodzą z widoku z góry, szczerze mówiąc, nie podoba mi się widok z dołu. Wzywam kolegę do pomocy. Świeci światłem, a ja przedłużam statyw na całej długości dwóch metrów i umieściłem aparat daleko przed sobą, aby zrobić kilka zdjęć „z centrum”. Na szczęście złapałem kabel zdalnego spustu migawki.

Po oddaleniu kątów kamery rozumiem, że minęło już sporo czasu i nadszedł czas, aby się wydostać. Oczywiście rozmowa o przeprowadzce do innych pomieszczeń nad głową nie jest nawet pytaniem, ja też nie będę tam zbierał gwiazd. Tylko zejście do kopalni pomoże mi, ale bez wiary i ubezpieczenia po prostu nie będę w stanie jednocześnie zdjąć, zabłysnąć i utrzymać się na schodach. Dlatego zostawiam silosy z poczuciem dobrze wykonanej pracy.

W drodze powrotnej nadrabiamy znacznie bardziej kompetentnie, nie wchodząc na nierówności, ale podążając drogą. Koledzy, którzy czekali na nas w obozie, zdążyli już ugotować kebaby i zacząć pić mocny alkohol i lekki miód pitny. Nawiasem mówiąc, miło mi się bardzo podobało - odłożyłem na bok swoją myśl o tym, co warto kupić. Po obiedzie rozpoczynamy przygotowania do drugiego celu naszej podróży - wizyty w UKP (Fortified Command Post), który obsługiwał ten (i pięć innych) silosów rakietowych.
Sam kodeks postępowania karnego nie znajduje się w pobliżu - nie możesz chodzić pieszo, a wejścia do niego nie są dla naszego miejskiego minivana. Ale jeep by jechał. Po naradzie decydujemy, że weźmiemy jeepa. Tam pójdziemy sprawdzić UKP, a kierowca pozostanie w łóżku w samochodzie do rana. W mniej niż cztery godziny na pewno go nie spełnimy.

Tak zrobiliśmy. Przybyliśmy w zaciszne miejsce, pożegnaliśmy się z kierowcą i zniknęliśmy w ciemnościach nocy. Ogólnie rzecz biorąc, UKP jest objęty ochroną i jest chroniony przed złodziejami metali żelaznych na polecenie Ministerstwa Obrony na straży dyżurnej stacjonującej na terytorium. Ale jeśli zachowujesz się cicho, możesz to zobaczyć.

Pozostawiając za sobą podejścia, nienaruszone ogrodzenie bez dziur i ledwo widoczne okopy polujące na nogi, zagłębiliśmy się w terytorium. Gdzieś tutaj miało być zejście na podziemne tarasy, które prowadziły do ​​wejścia do UKP. Zejście do wąwozów było zamieszkane przez tuzin śpiących ptaków o wielkości od gołębicy do wróbla. Przestraszone ptaki zatrzepotały skrzydłami i wspięły się na twarze. Jeden szczególnie głupi gołąb walił całą kratę w kratę, robiąc hałas i po osiągnięciu tego, że trzeba go złapać rękami i wyrzucić.

Przeszliśmy wzgórza i dotarliśmy do wejścia do UKP, które wczoraj otworzyli koledzy. Powinniśmy byli go zamknąć po sobie, ale o tym później. Strukturalnie, UKP to ten sam silos, ale w środku nie jest rakieta, ale dwunastopoziomowy pojemnik na butle. Cylinder jest zawieszony na amortyzatorach, co pozwala mu tłumić drgania sejsmiczne przed możliwymi wybuchami atomowymi, a tym samym utrzymać funkcjonalność sprzętu i kości przesunięcia roboczego.

W UKP dość blisko, zarówno wewnątrz pojemnika, jak i w przestrzeni między nim a ścianami szybu. Zwykłym sposobem przemieszczania się między poziomami była winda, ale teraz stoi unieruchomiona na samym dole. Musimy wspiąć się bocznymi schodami. Czerwoni - strażacy - przechodzą przez całą głębokość kopalni. Żółty łączy różne poziomy technologiczne. Kolega schodzi na sam dół, a ja zostaję na górze i zaczynam inspekcję / strzelanie.

Powiedzieć, że robienie zdjęć w tak ciasnych warunkach jest niewygodne, to nic nie mówić. I nawet nie trzeba przechylać statywu pod każdym względem. Główny problem ma charakter psychologiczny i polega na różnicy w kącie widzenia oka i soczewki. Oko rejestruje cały obraz, podczas gdy aparat jest tylko częścią. Wpływa to na zawartość ramki (szczególnie z moją zamiłowaniem do szerokich kątów). Ale przesuwanie to banalne lenistwo (nie wspominając, że to bardzo długi czas). Pozostaje cierpieć i zadowalać się mniej.


Tutaj z tą ramką (poniżej pierwszej) walczyłem przez około pół godziny. Nie stój przed wejściem - jest pusty szyb windy (poniżej drugiego). Rozciąganie i zdejmowanie z rąk nie działa ze względu na wymagania dotyczące ekspozycji w ciągu kilku sekund i niskiego poziomu hałasu. Musiałem postawić statyw, poszukać przystanków i włączyć zdalne zejście, nie zapominając o równowadze i możliwej perspektywie upadku na dobre trzydzieści metrów w dół.

Podróżowanie między poziomami cylindrów również nie jest łatwym zadaniem. W normalnych warunkach schody biegły między podłogami. Teraz ktoś je odciął (podobnie jak luki między podłogami) i musiał przylgnąć do krawędzi dłońmi, oprzeć stopy na pustych stojakach na sprzęt, aby się wspiąć. Ostre krawędzie luków, rozlany śliski olej opałowy i prawdopodobieństwo upadku na kilka poziomów nadały okupacji pikantną ostrość.



Ogólnie rzecz biorąc, UKP przyszedł do nas w bardzo dobrym stanie. Tak, cały sprzęt elektroniczny został z niego skonfiskowany, pokrywy włazów, wewnętrzne drabiny zostały odcięte, a modne fotele gdzieś się schowały. Ale jednocześnie zachowała się reszta metali żelaznych, w tym pełna miedź do silników wysokoprężnych, posrebrzane połączenia drutów i pozłacane złącza.


Na samym dole 12. poziomu pozostało pchnięcie i łóżka. Zatrzymuje się tutaj również zatrzymana winda. Badam i zaczynam czołgać się po nieistniejących drabinach. Zdaję poziom 11, 10 i 9.

Po ósme rozumiem, że nie będę się czołgać dalej - nie ma się do czego przyczepić, absolutnie pusty przedział. Muszę wspiąć się z powrotem, ale postanawiam wyjść przez szyb windy. Jest coś do złapania, by wczołgać się na drabinę ognia.

Zejście na sam dół kopalni rakietowej. Mały kawałek żelaza jest ułożony pod wiszącą kapsułką, ale widok otwiera się całkiem odpowiedni, a kąt obiektywu pozwala uchwycić całą kapsułkę.

Wychodzimy na powierzchnię już przed świtem. Trawa jest mokra od rosy. Cofamy się w ten sam sposób - rów, ogrodzenie, trawa, samochód.

Obejrzyj wideo: Des Teufels General Spielfilm Drama Deutschland 1955 PL-DE Generał Diabła (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz