Jak zgubić się w Dagestanie

Istnieją różne regiony na Ziemi. Piękna i brudna. Spokojna i niebezpieczna. Łatwo dostępny i osiągalny z dużą ilością transferów, a nie o każdej porze roku. W przypadku niektórych z nich zaleca się podróżowanie w ramach grupy. Gdzieś czujesz się bardziej pewny siebie. Gdzieś do każdego samochodu przypisana jest osoba z karabinem maszynowym.

Dagestan to Rosja. Jest bardzo blisko. A jednocześnie daleko.

Cały pierwszy dzień podróży spędziliśmy jako część grupy. I trochę zmęczony. Z faktu, że cały czas ktoś wchodzi w kadr. Spieszą się z faktu, że na nas czekają. Oczywiście jest to bardziej zrozumiałe i spokojniejsze. Ale to nie jest interesujące! I postanowiliśmy się zgubić.

Podczas gdy reszta wędrowała po fortecy Derbent, a następnie siedziała w kawiarni w tym samym miejscu, dwie dziewczyny zbiegły po drabinie do starego miasta. Rzuciliśmy wiadomość „nie martw się i wyślij geolokalizację autobusu” do ogólnego pokoju rozmów i zanurzyliśmy się w wąskie uliczki.

Opowiem o Derbencie osobno. Teraz - tylko o przygodzie tego wieczoru.

„Zastanawiam się, dlaczego tak naprawdę nie chcieli nas puścić?” Pomyśleliśmy. „Może myślą, że możemy się zgubić? Lub, wbrew wszelkim zapewnieniom, czy to nadal jest niespokojne? Dagestan jest taki sam. Region 05, który wie ...”

Na wszelki wypadek schowałem telefon głębiej do plecaka. Tam też nie było możliwe usunięcie aparatu, ponieważ cały czas coś fotografowałem.

Bramy w starożytnym murze miejskim. Nawiasem mówiąc, miasto ma 2000 lat.

Wąska ulica biegnie w prawo. Domy z żółtego kamienia.

Drewniane budynki gospodarcze, „płyty” telewizyjne, klimatyzacja. W niektórych oknach są paski. Na ulicach prawie nikogo. Jakiego rodzaju ludzie tu mieszkają? Dlaczego jest tak cicho? A może w ogóle tu nie mieszkają?

Jednak nie Wszystkie budynki wyglądają idealnie zamieszkane.

Szybko robi się ciemno. W rzeczywistości słońce już zaszło, co jest strasznie frustrujące. Jak zastrzelić miasto, gdy wszystko jest w cieniu, ponure i zamyślone.

Na ścianie coś jest napisane o Azerbejdżanie. Tylko ja nie rozumiałem co. W rzeczywistości mieszkają tu głównie Azerbejdżanie. Więc albo napisali, że są dobrzy. Lub ktoś nowy, kto jest zły.

Zanurzamy się w tę wąską uliczkę po prawej stronie. A potem spotykamy kobietę z dzieckiem. Pokazuje gdzieś na górze: „Spójrz, kotku!”

Dziecko nie obchodzi potencjalnego kotka, ale ja nie.

Patrzę na kobietę i zaczynamy się śmiać zgodnie.

- Skąd jesteś?

- Z Moskwy.

- I chodźmy napić się herbaty?

Zajrzeliśmy do alei po lewej stronie. Jakie są szanse, że zostaniemy skradzieni, porwani, sprzedani stajennym? Najwyraźniej zero ”- zdecydowaliśmy i z czystym sumieniem poszliśmy. Przejdźmy do niebieskiej bramy po lewej stronie na zdjęciu.

Za bramą znajdował się schludny kafelkowy dziedziniec z jabłonią, na której wyrastało kilka rodzajów jabłek (dowiedzieliśmy się o tym później). A po lewej na dachu sadzą pomidory.

A oto stół, przy którym siedzieliśmy. Usiadł i wyszedł. Siedzieliśmy cicho, szczekaliśmy i oczywiście robiliśmy zdjęcia. Jak nie sfotografować takiego podwórka?

Nie pozostawał jednak długo opuszczony. Dosłownie pięć minut później wpadli na niego krewni, sąsiedzi i znajomi, a na stole pojawiło się wszystko, co znaleziono w pośpiechu.

Zostaliśmy potraktowani, przesłuchani, przedstawieni.

Na początku byliśmy trochę nieśmiali, a potem zrelaksowaliśmy się. Jest to jednak bardzo wygodne, gdy język lokalny jest rodzimy dla obu stron.

Ludzie rozmawiali i rozmawiali. Pokazali zdjęcia, przynieśli więcej talerzy z jedzeniem, nalali herbaty. To było bardzo wygodne i całkowicie przytulne. Ani sekundy niezręczności czy napięcia. To było tak, jakby spojrzeli na podwórko przed sąsiadami, z którymi mamy wiele wspólnych tematów do dyskusji.

Oto większość naszych gospodarzy. Nikt nie odmawia fotografowania. W Dagestanie świetnie nadają się do kamer. Czasami proszą, aby nie robić zdjęć, jeśli są nieśmiali. Ale ogólnie nikt nie jest zły.

Gdyby inni podróżnicy nie czekali na nas, prawdopodobnie zostalibyśmy tu na noc. Natychmiast wezwali nas do kilku domów obecnych krewnych, podali nam adresy i nalali puszkę dżemu „z nami”.

Ogólnie, drodzy przyjaciele, to wam powiem.

Nie odpieraj grupy w Dagestanie, jeśli nie liczysz na komunikację, herbatę, bułki i przetwory.

I wrócimy do tego domu trzy dni później. Specjalnie wsiadamy do taksówki w Machaczkały i jedziemy dwie godziny w jedną stronę. Traktować gospodarzy ciastem.

I zaprosą nas na ślub w grudniu. Ale to zupełnie inna historia ...

Obejrzyj wideo: Aleksandr Dugin: Geopolityka Putina POLSKIE NAPISY (Kwiecień 2024).

Zostaw Swój Komentarz