Piernikowa dzielnica biednych

Jak wyobrażasz sobie biedne dzielnice? Brazylijskie fawele wiszące jak kiście winogron nad miastem lub malowane graffiti cegły z deskami? A może biedni mieszkali w piernikowych domach z bajki? Przejdźmy się po dzielnicy biednych w Bremie i spójrzmy na jedną z głównych atrakcji miasta. Zacznijmy jednak jak zawsze z daleka.

Praktycznie każdy wie, że w Rosji znajduje się Złoty pierścień turystyczny, wzdłuż którego niosą wrażliwych turystów, traktując je suszarkami do herbaty i opowiadając o szerokiej rosyjskiej duszy, oślepiając blaskiem złoconych kopuł i wyjąc w uszach „to jest Rosja”. W Niemczech jest coś podobnego i prawie każdy turysta powinien spieszyć się z niemieckiej bajkowej drogi, która leży w legendarnych miejscach tych samych Braci Grimm.

Ta droga rozpoczyna się w heskim mieście Hanau, gdzie urodzili się znani autorzy, a następnie w całym kraju kupili bilety na północ, obok zamków Królewny Śnieżki i Kopciuszka, obok Wieży Rapunzel, zatrzymując się w drodze do Sababurga, gdzie śpiąca piękność obudziła się z namiętnym pocałunkiem książę Nie omijają Pied Piper z Hameln, Madame Metelitsa jest kochanką gór Hoer Meisner, a Schwalm na pewno przypomni Ci o Czerwonym Kapturku i głodującym wilku.

O co mi chodzi? Co więcej, cała trasa kończy się w Bremie, do której wybrali się znani wędrowni muzycy z nadzieją na lepsze życie. Zamiast tego dotknijmy kuszącej magii baśniowych Niemiec i posmakuj piernikowej Europy.

Starożytny region Schnoor, o którym dziś będziemy mówić, dosłownie przetłumaczony z dialektu dolnoniemieckiego oznacza „koronkę”. Ktoś z mieszkańców mówi, że to z powodu wąskich uliczek wije się liną na mapie Bremy, ktoś bardziej romantyczny dodaje „więc domy są posadzone na linie jak koraliki na naszyjniku” i szczęśliwie klaszcze w dłonie.

Inni Niemcy wywodzą pochodzenie nazwy od historii. Brema była miastem portowym, do którego żeglarze chętnie udawali się, mając nadzieję na porządny kubek napoju i ciepłe łóżko. Plotka głosi, że ostatecznie kapitanowie i żeglarze odbudowali ten obszar. Sami mieszkali na wyższych piętrach, a na pierwszych nie tylko istniały zakłady alkoholowe, które podobały się duszy marynarza, ale także sklepy handlowe, które głównie sprzedawały wyposażenie statków. Mówią, że liny statku były szczególnie zręczne - sznury, od których pochodzi nazwa całego obszaru.

Chociaż z takich banalnych informacji opisanych w każdym przewodniku znudzony czytelnik przeciera tę sznur mydłem, sugerując, że jest gotów udusić się od napływu faktów historycznych. „Mniej gadania, więcej rozsądku. Dlaczego powinniśmy tam iść?” Widzisz, obszar polizany na turystyczny piernikowy połysk nie zawsze był taki. Wyobraź sobie, że w pierwszej połowie ubiegłego stulecia było to lokalne getto, w którym żyły dolne warstwy ludności Bremy, uwolniły się z muru pruskiego na wąskim pasie i pobili w twarz burżuazyjnego wyskakującego na światło dzienne, ale w mieście to wątpliwe miejsce nazwano niczym więcej niż „ćwiartką” biedni ludzie ”.

Być może echo tej epoki przyniesie ci jeden z lokalnych zabytków, których jest po prostu wiele. Żebrak z Bremy - tak nazywa się rzeźba poświęcona biedakowi spacerującemu po okolicy, błagając o drobiazg lub spleśniały kawałek chleba.

Chociaż Brema nie powinna ominąć tragicznych wydarzeń, które miały miejsce w tym kwartale, ponieważ 9 listopada 1938 r. Miało miejsce wydarzenie w całych Niemczech, określane przez historię jako „noc kryształowa”. Niech to dźwięczne imię nie będzie próbowało dostroić cię do pozytywnej fali, ponieważ będziemy rozmawiać o ludobójstwie Żydów. Tej pamiętnej nocy synagogi w całym kraju zaczęły się palić, a lokalizacja w Shnor nie była wyjątkiem. Cóż, nazistowscy żołnierze w świetle tak płonącego oświetlenia wybili okna, wpadli do żydowskich domów i wypędzili bezbronnych ludzi na ulicę.

Druga wojna światowa pozostawiła poważny ślad w całej Bremie, ale zaskakujące jest to, że Shnor praktycznie nie został dotknięty i nie trzeba go było przywracać z ruin. Dlatego w Niemczech zachowany obszar jest rzadki. Chociaż można go zmyć pod naporem późniejszego konstruktywizmu, z chęcią odbudowania wszystkiego, co jest możliwe. Ale rzemieślnicy, którzy pojawili się w latach sześćdziesiątych z upartego składu artystów, postanowili rozpocząć odbudowę całej dzielnicy i zapobiec jej rozbiórce. Na szczęście ich pomysł był wspierany przez rząd.

W rezultacie wszystko zmieniło się w średniowieczną perłę, w której stylizowane kute znaki starają się oddać minioną atmosferę, a wielokolorowe ściany starych domów z czerwonymi dachówkami pełzają pocztówki zakochane w turystycznych oczach, szarpiącego podróżnika językiem i odtwarzając imponujące „Ach!”

Dlatego nie polecam omijać tego miejsca i koniecznie spójrz na światło. W jednej z lokalnych restauracji zjedliśmy nawet lunch, degustując lokalne kiełbaski z Bremy. I to nie jest produkt pełen bekonu, który rosyjscy producenci mięsa próbują nas nakarmić. Tradycyjna kiełbasa bremeńska jest wytwarzana z wątróbki wołowej, wieprzowiny, owsa i różnych przypraw, która zdecydowanie różni się od kalachik z Bremy na naszych półkach. Cóż, nie tylko ziemniaki, ale także lokalna zielona kapusta z różową kiełbasą trafiły do ​​niej jako dodatek. Nawiasem mówiąc, to szczególne danie można nazwać odzwierciedleniem całej kuchni Bremy. Nie wysoki, ale całkiem satysfakcjonujący.

Obejrzyj wideo: Mieszkańcy Winnicy przed spotkaniem z Tadeuszem Rydzykiem (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz