Jesteśmy ze Skały: tutaj kończy się ziemia i zaczyna się morze

Zimny, słony wiatr bezlitośnie uwalnia swe podmuchy na twarz i włosy, a poniżej ostre kamienie z hałasem i dudnieniem uderzają w pianę milionami rozprysków fal atlantyckich. Beznadziejnie spoglądasz w horyzont, próbując zobaczyć wąski pas lądu, a małymi krokami ostrożnie zbliżasz się do klifu, krawędzi kontynentu europejskiego.

Era wielkich odkryć geograficznych jest już dawno za nami, granice kontynentów mierzone są przez satelity, mapy są wielokrotnie dokładniejsze niż te, które kierowały portugalskimi żeglarzami, co teraz otwiera nam niemal nieograniczone możliwości podróży. Niezłomni badacze i poszukiwacze przygód starają się odwiedzić wszystkie kontynenty w ciągu swojego życia lub wyruszają na zwiedzanie wszystkich krajów świata, z których najbardziej znane planują wspinać się na najwyższe szczyty każdego kontynentu. Na ich listach znajdują się prostsze punkcje, na przykład w ekstremalnych punktach kontynentów. W Europie włączenie tej przygody jest łatwe, ponieważ można łatwo dojechać autobusem do Cape Roca, najbardziej wysuniętego na zachód punktu kontynentalnej części Europy.

„Miejsce, gdzie kończy się ziemia, a zaczyna morze” - to słowa portugalskiego poety Luisa Camoesa wyrytego na pamiątkowej steli zwieńczonej krzyżem obok dokładnych współrzędnych przylądka.

Muszę powiedzieć, że z pogodą nie mieliśmy szczęścia. Nie należy nawet marzyć o spokoju Cape Roca, prawie cały czas wiejący od oceanu silny wiatr, więc nawet w lecie lepiej jest zadbać o lekką kurtkę, aby nie przeziębić się. Ponad klifami górującymi 140 metrów od głębin morskich wisiały gęste chmury, aby przedostać się przez słońce.

A pod żywiołami szalały, obmywając grubą pianą ostre kamienie przybrzeżne. Niestety, wypadki miały miejsce także na Cape Dora - próbując zrobić niezapomniane ujęcia, ludzie załamali się i upadli przed krewnymi. Obszar w pobliżu steli, za którym zwykle nie przechodzą turyści, jest ogrodzony od klifu płotem - w innych kierunkach masz całkowitą swobodę ruchów.

Polecam uciec od tłumów Chińczyków (a nawet przy tak pochmurnej, chłodnej pogodzie natknęliśmy się na skraj świata na hałaśliwej chińskiej grupie robiącej milion zdjęć na steli) nieco w lewo w kierunku ostrej ostrogi.

Zejście niżej nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem, niedogodność ulgi spłaciła się natychmiast z poczuciem samotności. Tylko nas dwoje i szum oceanu. Zaglądając w dal: czy Latający Holender nagle pojawi się z przeklętą załogą na pokładzie pokrytą muszlami i glonami?

Słony wiatr rozwiał całą frustrację związaną z faktem, że dziś nie można robić idealnie jasnych zdjęć krajobrazowych z niebieskim niebem, jak na pocztówkach. Jesteśmy na końcu świata, w końcu reszta nie jest tak ważna. Miło jest umieścić tak ważny haczyk na liście miejsc, które chcesz odwiedzić.

Ciągły wiejący zimny wiatr wpływał na rodzaj flory rosnącej na skałach przylądka - niskie krzewy, trawy, mchy i sukulenty. Odległy jest tak zwany kwiat kryształu, naukowa nazwa to jadalny karpobot. W miejscu kwiatu jadalny kwaśny owoc dojrzewa jak figi, z których w niektórych krajach gotuje się nawet dżem.

Możesz oficjalnie udokumentować swój pobyt na Cape Roca, kupując certyfikat w centrum turystycznym, w którym twoje imię i nazwisko będzie wpisane za 11 euro. A co zrobić z tym pamiętnym kawałkiem papieru w erze selfie i Instagrama? Jednak popyt jest dostępny.

Od 1772 r. Latarnia morska służyła marynarzom jako przewodnik do wejścia do portu w Lizbonie. Obecna wersja latarni została zbudowana w 1842 roku. Światło 22-metrowej latarni morskiej o mocy 1000 watów jest widoczne 46 kilometrów od wybrzeża. Latarnia jest czynna, ale wejście dla turystów i gości jest zamknięte.

Drżąc na zimnym wietrze pospieszyliśmy z powrotem do przystanku, aby złapać następny autobus nr 403 do Sintry, a stamtąd wróciliśmy pociągiem do Lizbony. Kierowca zdradziecko zatrzasnął drzwi tuż przed naszym nosem i, odwracając się, odjechał, pozostawiając nam czekanie na następny lot za 30-40 minut. W Rosji cały autobus krzyczałby „Czekaj!”, A złapanie kilkudziesięciu sekund na długiej krętej drodze to drobiazg, ale portugalska jazda była zbyt punktualna. Wkrótce zatrzymał się obok nas mały samochód, z którego wysiadł Rosjanin i zaproponował, że będzie z nimi czekał na zachód słońca, a potem wyrzucą nas do Lizbony, ale początkowo zamierzali nas wypędzić do portu. Grzecznie odrzuciliśmy ofertę. Chociaż trochę wyjaśnione, nie mogłem liczyć na malowniczy zachód słońca.

Czy chcesz wrócić do Cape Roca przy słonecznej pogodzie? Może kiedyś tak, bo w Portugalii bardzo nam się podobało.

Obejrzyj wideo: Tymek - Poza kontrolą KLUBOWE prod. C0PIK. Official video (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz