Jezioro Iskanderkul. Tadżykistan

Tadżykistan to niesamowity kraj. Porównując go z Kazachstanem, Kirgistanem i Uzbekistanem, można bezpiecznie nazwać ten kraj optymalnym pod względem stosunku piękna i różnorodności przyrody, bezpieczeństwa, cen i dobrego stosunku mieszkańców do turystów. Góry Fan i Pamir to największe, najpiękniejsze miejsca, o których nie można zapomnieć. Ludzie są bardzo mili, a im dalej wspinaliśmy się od dużych miast, tym cieplejsi nas witali. Ogólnie Tadżykistan to wspaniały, prawie idealny kraj do podróżowania samochodem. Głównym minusem jest to, że jest bardzo daleko (jeśli weźmiemy pod uwagę naszą opcję podróży z Moskwy).

Zacznę swoją historię od jednego z pięciu niesamowitych miejsc w Tadżykistanie, które zdecydowanie poleca przewodnik Lonely Planet. To górskie jezioro Iskanderkul.

Wkrótce po Khujanie nudne krajobrazy stepowe ustąpiły miejsca górskiemu pięknu. Zbliżaliśmy się do grzbietu Turkiestanu. Przed nami znajdowały się jego północne zbocza, raczej łagodnie opadające, z lasami jałowca, jakby naznaczone nitkami drutami linii energetycznych. Gdzieś wysoko w gęstej mgle widać było masywne lodowce.

Potem jakoś ostro wjechaliśmy do słynnego tunelu Shahristan, najdłuższego tunelu drogowego na terytorium krajów WNP. Otwarcie tunelu w 2012 r. Zapewniło całoroczną komunikację samochodową między północnymi i południowymi regionami Tadżykistanu. Wcześniej zimą północne regiony państwa zostały odcięte od głównego terytorium kraju na 6 miesięcy.

Długość tunelu wynosi ponad pięć kilometrów. Przez kilka minut spędzonych w tej ciemnej tubie oczy przyzwyczaiły się do słabego światła. Kiedy więc pojawili się z powrotem w świetle, wszyscy na chwilę oślepiliśmy. Mrużąc oczy i spiesząc się z opuszczeniem osłon przeciwsłonecznych, otrzymaliśmy zupełnie inny obraz, jakbyśmy teleportowali się na inne ziemie, do innych gór.

Zamiast leśnych pochyłych dróg droga wiła się wzdłuż stromych skalistych klifów, od czasu do czasu nurkując w lawinach i tunelach przeciwmulistych. Majestatyczne pięć tysięcznych grzbietu Zeravshan dumnie górowało nad tym wszystkim.

Droga jak wąż wiła się i schodziła coraz niżej do rzeki Zeravshan. Ułożył uszy. Od czasu do czasu ciężarówki pełzały jak ślimaki, starając się nie zapalać hamulców. Nie jechaliśmy szybciej, bo co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na zdjęciach.

Początkowo planowaliśmy przed świtem dotrzeć do Duszanbe, a raczej do herbaciarni Rohat. Ale nie wzięliśmy pod uwagę faktu, że nasza ścieżka biegła przez Góry Fanowskie ...

A Fan Mountains to jeden z pięciu punktów, które trzeba zobaczyć z „przewodnika Tadżykistanu”. Dlatego jechaliśmy powoli, bardziej nawet staliśmy i robiliśmy zdjęcia)

Mała wioska Khushekat.

Życie prowincjonalnych Tadżyków. Różni się od moich wspomnień z dzieciństwa tylko w wielopoziomowych budynkach.

Słońce szybko zachodziło. I do tego czasu udało nam się przejść tylko w połowie drogi. Szkoda było jeździć w ciemności do takich miejsc, więc postanowiliśmy nie spieszyć się do stolicy, ale zostać na noc w Górach Wachlarzowych.

Jechaliśmy między wysokimi klifami i rozglądaliśmy się. W takich miejscach nie było miejsca do spania - być może na drodze. Ale tutaj znowu przyszedł przewodnik, który właśnie nam powiedział o jeziorze Iskanderkul. To było tylko 30 kilometrów na prawo od głównej drogi.

Początkowo, planując trasę, jakoś straciliśmy z oczu to miejsce i nie zamierzaliśmy tu iść. Ale wszystko jakoś się wydarzyło, a kiedy słońce zniknęło już za górami, w oddali zobaczyliśmy jezioro. Jezioro jest jak jezioro, nic niezwykłego. Od tego momentu wyglądał jak mały zbiornik hydroelektryczny.

Robiło się ciemno. Zaczęliśmy schodzić do wody. Droga była znośna, dostępna dla samochodów. To tylko szybka jazda, nie zadziałało.

Namioty zostały już rozstawione w świetle ognia i lampionów. Na niebie nie było księżyca, ale nawet w świetle gwiazd było jasne, że przybyliśmy w jakieś kosmiczne miejsce.

Rano było bardzo zimno.

Kiedy wyszło słońce, rozgrzaliśmy się i zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w raju.

Według legendy jezioro Iskanderkul ma swoją nazwę od imienia Aleksandra Wielkiego, który na wschodzie nosił nazwę Iskander. Słowo „kul” oznacza właściwie „jezioro”, stąd nazwa - „Iskanderkul”. Aleksander Macedoński rzekomo podróżował tutaj w drodze z Azji Środkowej do Indii.

Jedna z legend mówi, że podczas swojej kampanii indyjskiej Aleksander Wielki natknął się na wioskę, która nie chciała się poddać. Następnie nakazał skierować koryta rzek do tej wioski i zalać ją, w wyniku czego powstało jezioro.

Iskanderkul - jest słusznie uważany za jedno z najpiękniejszych górskich jezior w Tadżykistanie.

Jezioro znajduje się na wysokości ponad dwóch kilometrów, więc dla nas była to rodzaj nocy aklimatyzacyjnej przed trasą Pamir.

Naładowani energią tego miejsca pojechaliśmy do Duszanbe. Chociaż dusza poprosiła o pozostanie w tych miejscach przynajmniej na kolejny dzień ...

W drodze do miasta czekał na nas kolejny tunel. Anzob. Wcale nie tak czyste i piękne jak Szachristansky. Strzały spalin wydobywały się z gęstej ciemności północnego portalu tunelu. Zaczerpnęliśmy powietrza i pośpiesznie zamknęliśmy wszystkie okna.

Tunel został zaprojektowany przez specjalistów z instytutów Gidrospetsproekt i Tajikgiprotransstroy w latach 80. Budowa rozpoczęła się w 1988 roku, ale została zawieszona w 1993 roku po rozpadzie ZSRR. Tunel został otwarty dopiero w 2006 roku, ale prace nad jego ukończeniem trwają do dziś.

Nieoficjalnie kierowcy nazywają ten tunel „czarnym tyłkiem”.

Pięć kilometrów pełne ...

Minąwszy pięciokilometrowy „tyłek Murzyna”, minęliśmy pasmo Gissar i zaczęliśmy łagodnie schodzić do Duszanbe.

To oni, Góry Fan. Nie khukh-mukhra.

Obejrzyj wideo: # 127 Tadżykistan: Iskanderkul i Chodżent Khujand (Może 2024).

Zostaw Swój Komentarz